W ostatnich miesiącach Dawid Kubacki męczy się i to bardzo. Gdzieś zaginął ten skoczek, który tak wspaniale układał się na nartach i szybował daleko, wygrywając największe imprezy i zdobywając wiele medali. Można powiedzieć, że znowu wrócił ten Kubacki, który lata wysoko, ale niekoniecznie daleko. On sam starał się ciągle szukać pozytywów. Czasami chyba robił to na siłę. Klemens Murańka przemówił pod skocznią. Nie żałuje. "Wolę normalnie żyć. Jak człowiek" Dawid Kubacki: moje skoki były tragiczne. Nasz mistrz ma miesiąc na poukładanie klocków Po mistrzostwach Polski, w których przecież zdobył medal, ale z dużą stratą punktową do Klemensa Joniaka, przyznał otwarcie: - Moje skoki były tragiczne. Pierwszy był dobry technicznie, ale mocno spóźniony na progu. W drugiej serii z trafieniem w próg było lepiej, ale za to technicznie wyszło gorzej. Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego, jak tylko wrócić do tych dobrych skoków z najlepszych czasów. Zapytany o to, czy w skokach to jest takie proste, odparł: - W skokach nic nie jest proste. Często bardzo dużą rolę odgrywają detale. Na pierwszy rzut oka różnice między tymi skokami, a bardzo dobrymi skokami, są minimalne. Tak naprawdę kilka stopni w kierunku odbicia potrafi diametralnie zmienić sytuację. Sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich zacznie się za niespełna miesiąc konkursami w Lillehammer (22-24 listopada). Lato w wypadku Kubackiego było bardzo w kratkę. Jaka będzie zima? Zapytany o to, czy medale mistrzostw Polski trafiają w jakieś specjalne miejsce u niego w domu, odparł: - Ten z zeszłego roku dalej chyba jeździ w plecaku. Nie, żebym nie traktował poważnie mistrzostw Polski, ale rzeczywiście zdarzało mi się, że medale z tej imprezy przejeździły ze mną cały sezon. Zresztą Złoty Orzeł za zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni leży w pudle w piwnicy.