Dawid Kubacki bez błysku, wskazał na jedną rzecz. "Jest mi przykro, ale..."
Dawid Kubacki nie może być w pełni zadowolony po sobotnim konkursie na skoczni Wiśle-Malince. Zawody zakończył dopiero w trzeciej trzydziestce. Po konkursie wskazał przyczynę słabszych prób. - W drugiej serii było to tak bardzo spóźnione, że nogi praktycznie w ogóle nie oparły się o próg - wyznał Polak. Mimo to dostrzega jeden pozytywny aspekt przed niedzielnym konkursem.

W sobotę najlepszy podczas konkursu indywidualnego w Wiśle okazał się Domen Prevc. Podium uzupełnili Philipp Raimund oraz Ryoyu Kobayashi. Najwyżej sklasyfikowanym Polakiem był Piotr Żyła, który rywalizację zakończył na 14. miejscu, co stanowi jego najlepszy wynik w sezonie.
Pozostałych reprezentantów Polski należy szukać na dalszych lokatach. Kacper Tomasiak zakończył konkurs na 25. miejscu, tuż za nim uplasował się Dawid Kubacki. Do drugiej serii nie awansowali Maciej Kot i Paweł Wąsek.
Puchar Świata w Wiśle. Dawid Kubacki ocenił skoki. "Nie jest jeszcze idealnie"
W pierwszej serii konkursu Kubacki, po skoku na 123 m, zajmował 20. miejsce w stawce. W drugiej próbie nie udało mu się poprawić wyniku. Po skoku na 119 m spadł o kilka pozycji niżej.
- Mikołaj nie był łaskawy, ale w tym przypadku to ja byłem tym "Mikołajem" i to ja zepsułem skok. W pierwszej serii skok był całkiem w porządku - trochę spóźniony, ale pchanie, nad którym ostatnio pracujemy, zadziałało i to jest pozytyw - przyznał Kubacki.
W drugiej serii miało być trochę lepiej, ale wyszło jak zwykle. Skok był bardzo spóźniony, większość energii poszła w powietrze i nie mogłem odlecieć na dole. Jest mi przykro, ale traktuję to jako lekki pozytyw, bo poprawa tego aspektu to coś, nad czym łatwiej mi się teraz pracuje, a reszta działa.
- Jeśli straci się część energii, pchając ją w powietrze, to oprócz tego, że nie zyskuje się wysokości, traci się również prędkość za progiem. Im bardziej jest to spóźnione, tym efekt się potęguje. W drugiej serii było to tak bardzo spóźnione, że nogi praktycznie w ogóle nie oparły się o próg. To jednak element, nad którym będę musiał jutro popracować, i wtedy powinien dać efekt - wyjaśnił Polak.
35-letni skoczek z Nowego Targu po sobotnich zawodach zajmuje 30. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Dotychczas jego najwyższą lokatą było 20. miejsce w Lillehammer.
- To, nad czym ostatnio pracowaliśmy, zaczęło coraz lepiej funkcjonować. Nie jest jeszcze idealnie - pojawiły się też spóźnienia, które zdarzały mi się wcześniej w karierze. Ale pokazuje to, że jeśli wszystko będzie trafione, efekty będą znacznie lepsze - zapewnił.
Dla polskich zawodników dodatkową motywacją byli z pewnością licznie zgromadzeni kibice. Zmagania ze skoczni Wisła-Malinka śledziło 6 tysięcy fanów, a wszystkie bilety zostały wyprzedane.
Ilość kibiców to coś, co naprawdę cieszy. To, że Mikołaj żadnego prezentu nie przyniósł, kibice na skoczni mi wynagrodzili.
Jutro zawodnicy powalczą w drugim konkursie indywidualnym. Początek zaplanowano na godzinę 14:25, a wcześniej o 12:55 odbędą się kwalifikacje.
Z Wisły - Natalia Kapustka, Interia Sport













