Thomas Thurnbichler o współpracy z Kamilem Stochem Michał Białoński, Interia: Czy takiego mistrza jak Kamil Stoch, w wieku 35 lat, można jeszcze czegoś nauczyć? Thomas Thurnbichler, trener reprezentacji Polski w skokach narciarskich: Fajną rzecz powiedział mi Kamil na początku naszej współpracy, że cieszy się z faktu, iż będzie się mógł nauczyć czegoś nowego, zacząć jakby od nowa. Oczywiście możemy zrobić spore postępy, także z tymi bardziej doświadczonymi skoczkami, zwłaszcza w przygotowaniu fizycznym, nauczyć ich nowych rzeczy. W wypadku Kamila na pewno nie chodzi o totalną zmianę jego skakania. Bardziej o znalezienie drzemiących w nim rezerw, które jeszcze bardziej go wzbogacą. Dodanie szczypty magii? - Dobrze ujęte, można to nazwać szczyptą magii. Co z dyskwalifikacjami Polaków? Żyła cudem uniknął kraksy! Thurnbichler odsłania kulisy Thomas Thurnbichler o Macieju Kocie Ostatnio powodów do zmartwień dostarczył nam Maciej Kot, który dwa tygodnie temu, podczas zawodów Letniego Pucharu Kontynentalnego w Stams dwukrotnie nie awansował do rundy finałowej. W lipcu swoimi skokami w Wiśle pukał do kadry A. Teraz jest na drugim biegunie. To problemy mentalne czy techniczne? - Widziałem skoki Maćka i jego pracę na treningach. Wykonuje wręcz tytaniczną robotę i wiele skoków miał naprawdę udanych. Według mnie jego problemy bardziej tkwią w jego sferze mentalnej. W drugiej części lata Maciek jeździł na Puchary Kontynentalne, by wypełnić limit punktów potrzebnych do startów zimą w Pucharze Świata. Pozostało wolnych siedem miejsc i wielu skoczków z całego świata walczy o nie. Dlatego ciężko wypełnić ten limit, bo wszystkie federacje wysłały tam naprawdę dobrych zawodników. Natomiast skoki mają swoją specyfikę. Jeśli w nich starasz się za bardzo osiągnąć jakiś wynik, to nic z tego nie wyjdzie. Dobre skoki muszą wychodzić niejako automatycznie. Dlatego musimy znaleźć złoty środek: być zmotywowanym, wytrzymywać presję, ale też zachowywać spokój. Bez niego możesz przegrywać. Generalnie to było lato i najważniejsze, że Maciek dobrze je przepracował. To mu na pewno nie ucieknie, będą z tego owoce. Jestem przekonany, że Kot również będzie występował podczas zbliżającego się Pucharu Świata. Dam mu szansę, a to od niego będzie zależało, czy ją wykorzysta. Moje credo jest proste: najlepsi powinni występować w zawodach, bez względu na to, jakie mają nazwiska. Rozmawiał pan z Maciejem? - Jeszcze nie zdążyłem, na razie jesteśmy bardzo zajęci przygotowaniami do sezonu zimowego. Jestem pewien, że zdążymy to zrobić, poza tym tydzień przed Pucharem Świata w Wiśle mamy tam wspólny obóz treningowy. Thurnbichler: Mam już niemal całą kadrę A w głowie Gdy w kwietniu podzielił pan skoczków na kadrą A i B, zapowiedział pan, że ten porządek może się zmienić przed Pucharem Świata. W kadrze A oprócz trzech mistrzów świata Stocha, Piotra Żyły i Dawida Kubackiego mamy Pawła Wąska i Jakuba Wolnego. Czy ta grupa się zmieni? - Ostateczny skład kadry A ułożymy na ostatnim obozie w Wiśle, na tydzień przed inauguracją Pucharu Świata. Bazujemy na wynikach wszystkich skoczków. Zrobiliśmy naprawdę dobrą mieszankę - wszyscy skoczkowie, zarówno ci juniorzy, jaki i ci z regionalnych ośrodków bazowych, a także z kadry A i B mieli szanse na pokazanie swych umiejętności podczas zawodów różnej rangi. Po analizie tych startów mam już niemal całą kadrę A w głowie. Ilu zawodników będzie pan mógł zgłosić do Pucharu Świata w Wiśle? - Zależy od tego, czy Olek Zniszczoł osiągnie limit punktów (w sobotę był trzeci w Pucharze Kontynentalnym - przyp. red.), który pozwoli na wywalczenie dodatkowego miejsca dla naszej reprezentacji na pierwszy okres sezonu zimowego. Bardzo liczymy na niego, jego skoki są bardzo obiecujące. W walce o wypełnienie limitu rywalizuje z Norwegami i Lovro Kosem ze Słowenii. Byłoby dobrze, gdyby udało mu się ich wyprzedzić. Na razie jest czwarty, a pierwszych trzech zyska dodatkowe miejsce dla swojej drużyny na zawody Pucharu Świata w Wiśle, Ruce, Titisee-Neustadt i Engelbergu. Czy rywalizacja o miejsce w kadrze A jest teraz większa, innymi słowy, czy poziom naszych skoczków się podniósł w porównaniu do kwietnia? - Jestem przekonany, że tak. Weźmy przykład Kacpra Juroszka. W swoich wszystkich skokach potrafi prezentować naprawdę wysoki poziom. Teraz ciekaw jestem odpowiedzi na pytanie, jak ci młodsi poradzą sobie z presją startu w Pucharze Świata. Kacper już w zeszłym sezonie pokazywał, że ma spory potencjał, bardzo dobre warunki do skakania. W lutym zadebiutował w Pucharze Świata w Lahti i był bliski awansu do finałowej rundy. Szczęśliwie pojechał z nami też na FIS Grand Prix do Hinzenbach, gdzie wystąpił już całkiem dobrze, zajmując dziewiąte miejsce. Zostawiliśmy go w kadrze A, pojechał z nami do Klingenthal, a teraz zabierzemy go na obóz do Planicy. Na koniec zdecydujemy, czy będzie wystarczająco dobry, by startować w Pucharze Świata, czy odeślemy go do Pucharu Kontynentalnego. Czy ta ostatnia faza przygotowań do zimy bardziej sprowadza się do szlifowania techniki, czy jednak zechce pan jeszcze dokręcić śrubę od strony fizyczno-kondycyjnej? - To będzie mieszanka wszystkiego. Przeprowadzimy treningi fizyczne w naprawdę dobrym rytmie, koncentrując się na solidnej regeneracji. Pozwolimy też skoczkom na odpoczynek mentalny, spędzenie czasu ze swymi rodzinami, a większość spośród moich zawodników założyło już własne rodziny. Będziemy pracować nad poprawą szczegółów, ale to nie może być zbyt skomplikowane na tym etapie sezonu. Nad techniką pracowaliśmy już naprawdę dużo latem, ona musi wejść do krwi, być wykonywana automatycznie, więc pozostał nam tylko szlif. Z perspektywy przepracowanych w Polsce sześciu miesięcy, gdzie pan dostrzega największe rezerwy? - To, co powtarzałem od początku - stworzenie bazy w przygotowaniu fizycznym. To był dla mnie aspekt, w którym mogliśmy zrobić największy postęp. Podobnie zresztą z pozycją najazdową, ona jest zresztą związana z przygotowaniem. Nie możemy też zapominać o pracy nad systemem przygotowań, podziale na kadry A i B i grupę regionalną, a także juniorów. Te grupy współpracują ze sobą. Początek Pucharu Świata już 4 listopada w Wiśle Początek PŚ będzie o tyle specyficzny, że od 4 d 6 listopada w Wiśle będziecie startować na igelicie, czyli podobnie jak podczas lipcowego FIS Grand Prix. Dopiero trzy tygodnie później poskaczecie na śniegu, w Ruce. Czy to jakieś utrudnienie? - Jedyna trudność sprowadza się do lodowych torów najazdowych. Jak ten lód będzie wyglądał, gdy powietrze będzie ciepłe. Wytwarzany sztucznie lód nie jest taki sam, jak ten robiony naturalnie, w warunkach zimowych, nie jest równie gładki. I niektórzy skoczkowie mają z tym problem, ale wszyscy będą musieli sobie z tym poradzić. Natomiast w Ruce tory najazdowe będą naprawdę szybkie. Aż do Turnieju Czterech Skoczni początek sezonu jest dość nieregularny. Po zawodach następują dwutygodniowe, a nawet trzytygodniowe przerwy. Pewnie lepiej dla skoczków jest zachowanie rytmu skoków co weekend? - Dla mnie to żaden problem, bo łatwo znaleźć na niego rozwiązanie (śmiech). Są oczywiście dwie perspektywy na to. Takie przerwy między zawodami są oczywiście dobre dla skoczków, którym nie wyjdzie otwarcie sezonu, bo będą na przykład przemęczeni po przygotowaniach. Dzięki nim będą mogli nadrobić niedociągnięcia. Z kolei ci, którzy będą w formie i zaliczą dobry start, woleliby kontynuować serię tydzień po tygodniu. Ja dostrzegam w tym wiele pozytywów. Takie stopniowe wejście w sezon daje ci czas na pracę fizyczną między zawodami. Podczas przygotowań bardziej koncentrowałem się na Ruce niż na Wiśle. Nie oznacza to oczywiście, że podczas inauguracji Pucharu Świata w Polsce nie zechcemy się pokazać z jak najlepszej strony. Thurnbichler o celach na nowy sezon Co jest dla pana głównym celem na nowy sezon? Wygranie Pucharu Świata przez któregoś z naszych skoczków, czy triumf w Pucharze Narodów? Priorytetem jest posiadanie wyrównanej drużyny na wysokim poziomie, z dobrą atmosferą w niej, bo to zawsze prowadzi do dobrych wyników indywidualnych. Mam nadzieję, że będziemy mieli również solidną drużynę mieszaną. Nicole jest naprawdę dobra, również Kinga może wrócić do poziomu, jaki już prezentowała. Współpracuje pan z Jakubem Kotem, który trenuje kobiety w SMS-ie Zakopane? - Zaczęliśmy przywiązywać sporą wagę do edukacji trenerów. Kuba na tym również korzysta i jest z tego powodu zadowolony. Dzielimy się swoją wiedzą. Wspólnie z moimi asystentami Markiem Noelke i Mathiasem Hafele rozważamy, w jaki sposób zintegrować proces szkolenia kobiet w przyszłym roku. W tym jest już za późno na tak poważne zmiany. Zbieramy jednak obserwacje, by wspomóc rozwój naszych skoczkiń także poprzez zmianę systemu ich przygotowań. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia