- My jako organizator nie zgłosiliśmy tych zawodów jako imprezy masowej, a przepis jest jasny, że wtedy na trybunach nie może przebywać więcej niż 999 osób - powiedział Kozak. Poproszony o uzasadnienie decyzji prezes TZN stwierdził, że zaważyły na niej względy finansowe. - COS (zarządzający Wielką Krokwią) zażądałby od nas od razu dużych sum. Nie mamy na tyle pieniędzy, stąd impreza nosiła charakter zawodów wewnętrznych - podsumował. Pod bramą wejściową oraz wokół ogrodzenia Wielkiej Krokwi zgromadziło się kilka tysięcy zawiedzionych kibiców. Niektórzy z nich specjalnie przyjechali, żeby dopingować skoczków. Sytuacje były różne. Np. części rodziny Mirosława z Pleszewa udało się kupić sprzedawane przez COS wejściówki. Kilka osób pozostało jednak przed bramą. - Nie chcą nas wpuścić, mimo że inni z naszej grupki weszli. Przybyliśmy specjalnie pokibicować, a tu taki zawód. Jesteśmy oburzeni. Niektórzy weszli na teren skoczni nielegalnie, inni w proteście rezygnowali z oglądania zawodów. - Gdybym wiedział, zostałbym przed telewizorem! Widziałem, że niektórzy wchodzili przez jakąś chyba dziurę w płocie. Ja stwierdziłem jednak, że nie będę się pchał tam, gdzie mnie nie chcą - skwitował zdenerwowany mieszkaniec Katowic. - Ta sytuacja to kiepska reklama dla naszego miasta! Tyle osób przyjeżdża, chce dobrze się bawić kibicując a zostają odprawieni z kwitkiem! Może nie byłoby takiego oburzenia, gdyby wcześniej ogłoszono, że może wystąpić taka sytuacja - oceniła mieszkająca w Zakopanem Zuzanna. W świątecznym konkursie MP wystartowało 37 skoczków z 13 klubów. Zwyciężył Piotr Żyła przed Dawidem Kubackim i Maciejem Kotem. Z powodu przeziębienia nie wystartował Kamil Stoch.