Po pierwszej odsłonie zmagań, w Oberstdorfie nastroje wśród Niemców były bardzo dobre. Karl Geiger był czwarty, a Andreas Wellinger - szósty. Wydawać się mogło, że obaj będą w grze co najmniej o podium klasyfikacji generalnej, a słowa Stefana Horngachera, który przed rozpoczęciem Turnieju Czterech Skoczni zapowiadał, że nigdy nie przystępował do rywalizacji mając do dyspozycji tak mocny zespół znajdą potwierdzenie w wynikach końcowych. Już podczas tego konkursu miał jednak miejsce jeden zgrzyt - z walki w "generalce" wypisał się Markus Eisenbichler, który odpadł w pierwszej serii, przegrywając pojedynek KO. Jak miało się okazać - później było jeszcze gorzej. O ile Garmisch-Partenkirchen mogło zostać uznane za "sygnał alarmowy" (Wellinger był 8., a Geiger - 11.), prawdziwy dramat Niemców dokonał się w Innsbrucku. Koszmar Karla Geigera. "Zawaliłem" W kwalifikacjach na Bergisel przepadł bowiem lider naszych sąsiadów. Geiger zajął dopiero 51. miejsce i stracił szanse na wysoką pozycję w całym Turnieju. Wpadka ta bardzo mocno na niego wpłynęła. Dzień później nie pojawił się na skoczni, by oglądać zmagania. Wolał zostać w hotelu. Honoru drużyny Horngachera bronił więc już wyłącznie Wellinger, ale on przed Bischofshofen nabawił się infekcji i w finałowym konkursie był dopiero 20. Po zakończeniu rywalizacji Geiger zdecydował się opowiedzieć o swoich przeżyciach w felietonie, opublikowanym w serwisie "Skispringen.de". Jak przyznał, po tym, co wydarzyło się w Innsbrucku długo nie mógł się pozbierać. - Jeżeli początek w wykonaniu mnie i Andreasa mógł być odbierany jako dobra baza przed całą imprezą, nadszedł czarny dzień w Innsbrucku. Zawaliłem kwalifikacje i spadłem w klasyfikacji generalnej - opisywał. Bezpośrednio po ostatnim konkursie 29-latek spędza czas z rodziną, by móc nabrać nieco dystansu. - Jesteśmy z córką na łonie natury i cieszymy się ciszą i spokojem - przekazał. - To dobrze mi zrobiło, a przede wszystkim pozwoliło zapomnieć o tym, co było za mną i spojrzeć przed siebie. Naładowałem akumulatory - dodał. Jak podkreślił, zarówno on, jak i cała drużyna będą teraz starali się odbudować formę. - Nikt nie chowa głowy w piasek. Wszyscy przechodziliśmy kryzysy i wiemy, jak je przezwyciężyć - podsumował.