Paweł Wąsek wystąpił w Planicy w czwartkowych treningach i kwalifikacjach. Nie awansował jednak do piątkowego konkursu. Mimo tego trener Thomas Thurnbichler chciał, by to właśnie skoczek z Ustronia wystąpił w sobotnim konkursie. Na przeszkodzie stanął jednak strach. Zaczęły się rozmowy. Trenerzy przedstawili swoje argumenty, z którymi jednak nie zgadzał się 23-latek. Pojawiły się nawet łzy. W całej akcji brał udział Daniel Krokosz, psycholog kadry. Było wiele emocji. Teraz Krokosz opowiedział w Interia Sport nieco więcej o tej trudnej sytuacji z Planicy, a także o tym, co się działo w kadrze po tym, jak z powodu poważnego stanu żony z dalszej rywalizacji w sezonie zrezygnował Dawid Kubacki. Psycholog kadry o budowaniu relacji ze skoczkami Tomasz Kalemba, Interia Sport: Za panem pierwszy sezon pracy z kadrą skoczków narciarskich. Jakie wrażenia? Daniel Krokosz, psycholog kadry skoczków narciarskich: - Fantastyczne. Szczególnie biorąc pod uwagę poziom naszych sportowców. Mam tu na myśli charakter, ducha walki i wielki profesjonalizm. Pracować z takimi osobami to czysta przyjemność. Jestem wdzięczny, że mogłem im towarzyszyć przez ten sezon. Psycholog musi chyba najpierw przekonać do siebie, także w tym codziennym zachowaniu, sportowca, że warto mu zaufać. W kadrze polskich skoczków od lat nie było kogoś, kto współpracowałby z nimi na stałe. Oczywiście niektórzy zawodnicy pracowali z psychologiem indywidualnie, ale dla wielu to pewnie była nowa sytuacja. Łatwo było się "wkupić"? - Od początku mieliśmy takie podejście z trenerami, że działam z drugiej linii. Plan był taki, że miałem głównie współpracować ze sztabem, ale jeśli zawodnicy będą wyrażali chęć współpracy i będą mieli ochotę na rozmowę, to zawsze będę dla nich dostępny. I takie podejście okazało się bardzo trafionym. Tak naprawdę już od pierwszego zgrupowania rozpoczęły się indywidualne rozmowy z zawodnikami, które - kiedy ja byłem w Trójmieście, a skoczkowie w innym miejscu - odbywały się w formie online. Po roku mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tej współpracy. Zbudowaliśmy z zawodnikami i trenerami cenną, profesjonalną relację opartą na wzajemnym zaufaniu. Pamiętam, że współpracował pan z żeglarzami, a miał pan do czynienia z zawodnikami, którzy uprawiają sport ekstremalny? - Jeżeli mówimy o żeglarstwie, to oprócz klas olimpijskich, z którymi pracuję, jest to także żeglarstwo oceaniczne, a zatem też ekstremalna odmiana tego sportu. Współpracowałem też z ultramaratończykami. To trochę inna forma ekstremalnego sportu, bo to jest tak zwany ekstremalny sport wydolnościowy. Tu nie ma takiego bezpośredniego zagrożenia życia, wynikającego z niebezpieczeństw czyhających na zawodników, a jedynie z tego, jak bardzo eksploatują swój organizm w czasie wysiłku. Wielu ekspertów do sportów ekstremalnych zalicza też MMA i dla zawodników tej dyscypliny także prowadzę konsultację. Pytam nie bez przyczyny, bo człowiek uczy się całe życie. Obserwowałem akurat z bliska pana pracę w Planicy, kiedy duże wątpliwości miał Paweł Wąsek. Było w tym wszystkim wiele emocji, a pan spokojnie i długo tłumaczył coś naszemu skoczkowi. - Akurat w skokach narciarskich, które nie należą do sportów bezpiecznych, jest trochę inny rodzaj odpowiedzialności, spoczywający na psychologu. W sportach tradycyjnych złe wykonanie próby w najgorszym wypadku skończy się błędem i przegraną. W skokach narciarskich ten błąd waży więcej. Może on mieć wpływ na zdrowie sportowca. Sytuacja w Planicy pokazała, że kwestia podejścia do emocji i strachu i związanego z lotami, to rzecz, nad którą można pracować. Dobre podejście do trudnych, negatywnych emocji stanowi najczęściej drogę do rozwoju. Fajne było to, że nie został pan z tą odpowiedzialnością sam. Nad tym, by przekonać Pawła Wąska do startu, pracował tak naprawdę cały sztab. - Wspieraliśmy się nawzajem ze sztabem, ale też zawodnikami w trudnych sytuacjach. A ten sezon wiele nam takich dostarczył. Pokaz solidarności i wzajemnego wsparcia oraz szacunku, to było coś, co stanowi prawdziwą wartość. Pokazuje mi to, że ten sport ma jeszcze w sobie tego najprawdziwszego ducha. Takiego, dla którego wszyscy chcemy go oglądać. Niesamowite słowa o Pawle Wąsku. "Jeżeli chcemy zobaczyć prawdziwego bohatera, to mamy go bardzo blisko" Sytuacja z Pawłem Wąskiem była jedną z trudniejszych sytuacji w pracy z kadrą, czy może jednak to, co wydarzyło się w Norwegii, kiedy Dawid Kubacki musiał się wycofywać ze startów. Ta druga sytuacja dotknęła jednak wszystkich w kadrze. - Trudno to skalować, bo każdy indywidualnie przeżywa emocje i nie da się ich porównać. Paweł jest bardzo świadomym i bardzo odważnym zawodnikiem. Wiadomo, że ta historia niosła ze sobą spory bagaż emocjonalny. To, co Paweł pokazał, to było dla mnie jedną z najpiękniejszych historii w sporcie w ostatnich latach. Szczerością swojej postawy, a także tym, jak otwarcie mówił w mediach o tym, co czuł i co było dla niego trudnością, dał dowód na to, że w dzisiejszym sporcie odwaga to nie jest brak strachu, tylko robienie tego, co ważne i wartościowe, mimo strachu. Przyznaję, że z mojej perspektywy, nie było to łatwe. Sam bowiem musiałem sobie radzić z emocjami towarzyszącymi tej sytuacji. To, w jaki sposób Paweł z niej wyszedł, sprawia, że jestem dumny z zawodnika tak, jak dawno nie byłem. Po tym, jak oddał skoki w sobotnim konkursie drużynowym i w niedzielę w indywidualnym, jest dla mnie jednym z wielu zwycięzców tego sezonu w kadrze. Dawid pokazał, że może walczyć o Kryształową Kulę. Piotrek mistrzowskimi skokami w mistrzostwach świata i równą formą pokazał, jak bardzo nadal mu zależy. Kamil w fantastyczny sposób szuka nowych sposobów dochodzenia do tego, co dla niego jest ważne w skokach i w tej drodze niejednokrotnie kończył zawody przed Granerudem czy Kobayashim. To cudowne, kiedy widzi się tak doświadczonego zawodnika, a on ciągle widzi sens w tym, by stawać się lepszym. Olek przebojem wdarł się do kadry, do której dobijali się Kacper, Janek i Tomek. Kuba próbuje złożyć swoją technikę i wierzę w to głęboko, że podobnie jak Andrzej nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. O każdym zatem można powiedzieć ciepłe słowo, ale dla mnie sytuacja Pawła spokojnie stawia go na podium Pucharu Świata, jeżeli idzie o mentalną odporność. Zobaczenie trudnych chwil zawodnika, co pan zresztą opisał, pokazuje pełnię tej historii. On przez rok pokonał niesamowitą drogę, bo przecież wszyscy pamiętają, jak wycofał się z konkursów w Planicy. Jeżeli chcemy zobaczyć sztucznych bohaterów, którzy niczego się nie boją i pokazują, jakimi są herosami, to możemy iść na film do kina. Jeżeli chcemy zobaczyć prawdziwego bohatera, to mamy go bardzo blisko. Sztuką jest pokazać prawdziwe emocje, ale jeszcze większą sztuką jest robić to, co jest ważne, pomimo tych emocji. Paweł to pokazał w sposób - moim zdaniem - mistrzowski. Popatrzmy na tę sytuację, uwzględniając pełen kontekst - nie tylko silne emocje Pawła przed konkursem. Popatrzmy na przeżycie upadku kilka lat temu, popatrzmy na zeszłoroczne zmagania na Letalnicy i na bardzo dobre skoki w sobotnim i niedzielnym konkursie. A jeżeli chodzi o sprawę Dawida, to wiadomo, że jest ona na granicy sportu i tych najważniejszych wartości związanych z życiem rodzinnym. Postawa samego Dawida, ale też wszystkich naszych chłopaków i całego świata skoków narciarskich, pokazuje, że w tym sporcie jest tak wiele pięknych wartości. Ugruntowuje moją wiarę w to, że pomimo wszechobecnej komercji, współczesny sport może być nośnikiem bardzo wartościowych postaw. To wszystko, co działo się wokół tej sprawy, choć trudne i wielu momentach smutne, było wzruszające i piękne. Po tym, jak Marta Kubacka walczyła o życie, a Dawid zakończył sezon, wielu zawodników potrzebowało rozmowy? - Dla każdego z członków sztabu to był to szalenie trudny moment. Moją rolą w takich sytuacjach jest dostarczanie wsparcia każdemu. I mam wrażenie, że dobrze tę próbę zdaliśmy. Najważniejsze, że wszystko zmierza ku szczęśliwemu finałowi i Marta czuje się lepiej. Dawid w czasie finału w Planicy połączył się z nami po zakończeniu sobotniego konkursu drużynowego. Dzięki temu mieliśmy poczucie, że jest z nami obecny. To wszystko było bardzo emocjonalne, ale mam wrażenie, że nasza grupa po tej sytuacji jest jeszcze bardziej zżyta z sobą. Teraz widać, że każdy może w niej polegać na każdym w najtrudniejszych momentach. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport