72. Turniej Czterech Skoczni padł łupem Ryoyu Kobayashiego. Japończyk sięgnął po swojego trzeciego Złotego Orła w karierze. Tuż za nim uplasował się Niemiec, Andreas Wellinger, a podium zamknął Austriak Stefan Kraft. Rozczarowania po rozgrywkach nie kryją z kolei Norwegowie. W "TOP10" zmagania zakończył tylko Marius Lindvik (9.pozycja). Wiele w mediach mówiło się o sytuacji Halvora Egnera Graneruda, który nieoczekiwanie wyjechał z niemieckiej części imprezy bez punktów do łącznej klasyfikacji. "To jeden z moich ciężkich dni na skoczni. Nie mam dobrego wyjaśnienia. To dla mnie koniec Turnieju Czterech Skoczni" - mówił 27-latek po konkursie w Oberstdorfie w rozmowie z portalem "Dagbladet". Utytułowany zawodnik 72. TCS zakończył dopiero na 27. miejscu i po ostatnich zawodach wyznał wprost, że rozważa wycofanie z PŚ. "Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo frustrujące. Potrzebuje przerwy, spokojnych treningów i ogólnego ogarnięcia sytuacji. Muszę wrócić do lepszych i dłuższych skoków, więc raczej nie wezmę udziału w polskich konkursach" - tłumaczył. Ale jak się okazuje, nie tylko obrońca Kryształowej Kuli zmaga się z kryzysem. Andreas Wellinger znalazł powód przegranej z Kobayashim. Kuriozalne tłumaczenie Poruszenie w norweskich mediach. Mają problem. I to nie tylko z Halvorem Egnerem Granerudem Trudno uwierzyć w to, że nacja, która w swoich szeregach ma utytułowanych skoczków, nie może poradzić sobie z kwestiami finansowymi. Od dwóch lat Skandynawowie nie mogą znaleźć sponsora i tym samym startują w PŚ bez logo na kaskach. Musi się to szybko zmienić, ponieważ tamtejsza federacja oznajmiła, że kadra narodowa ma czas do 29 stycznia na rozwiązanie problemu. Norwegowie zaznaczają, że słabe wyniki zawodników w TCS tydzień i brak głównego sponsora tylko potęguje niezadowolenie w narodzie. Trener Alexander Stoeckl wyznał w mediach, że stoi przed największym wyzwaniem, odkąd w 2011 roku został szkoleniowcem reprezentacji. "Od jesieni 2019 roku znaleźliśmy się organizacyjnie w beznadziejnej sytuacji. Ciągle zdarzają się bezsensowne przypadki, które nie przynoszą korzyści ani Związkowi Narciarskiemu, ani skoczkom. Ofiarami stają się przez to sami sportowcy" - zaznaczył. A jakby problemów było mało, pojawiły się spięcia w federacji. Głównym źródłem wewnętrznych dyskusji były przychody. Według Brathena, skoki zapewniły Norweskiemu Związkowi Narciarskiemu 80 mln koron norweskich. Jak się okazało, pozwolono mu wykorzystać jedynie 30 mln.