Z racji licznych obowiązków, wynikających z pracy z czeską kadrą w charakterze asystenta reprezentacji w kombinacji norweskiej, Robert Mateja ma niewiele okazji, aby w czasie rzeczywistym śledzić skoki naszych skoczków. Robert Mateja wskazuje problem u Kamila Stocha i spółki Niemniej miał okazję na własne oczy widzieć rywalizację w mistrzostwach Polski, zakończoną zwycięstwem Kamila Stocha. A teraz jest na bieżąco z Turniejem Czterech Skoczni, śledząc dalekie od oczekiwań rezultaty reprezentantów naszego kraju.Czytaj też: Stoch i Żyła wkrótce zakończą kariery? Wojciech Fortuna zaskakuje!I to pozwoliło mu na konkretne spostrzeżenia.- Z tego, co zauważyłem, nasi zawodnicy trochę wolno lecą w powietrzu. Nie tak, jak w zeszłych latach, gdy szybciej przelatywali nad bulą. Teraz brakuje prędkości w locie - zauważa Mateja, a to nie wszystko: - Wiadomo, że na progu też pojawiają się błędy, które już jednak wymagają gruntowniejszej analizy, żeby próbować wskazać je konkretnie i precyzyjnie.Pytamy Mateję, czy da się jednoznacznie wskazać, co przede wszystkim wpływa na prędkość przelotową. Czy jest to wypadkowa mocy odbicia, kierunku, paraboli lotu, a może przede wszystkim timingu na progu? Robert Mateja: Być może jakiś moment został przespany - Skok nie polega tylko na samym odbiciu. Wiadomo, że wszystkie współczynniki są bardzo ważne, a wszystko zaczyna się od ruszenia z belki, czyli przyjęcia danej pozycji. Ma ona być komfortowa dla zawodnika, ale przy tym optymalna, z zachowaniem wszystkich kątów, które później umożliwią idealne, kierunkowe odbicie się z progu. A to też kwestia indywidualna, bo każdy jest inaczej zbudowany. Podejrzewam, że trenerzy wiedzą bardzo dobrze, o co chodzi, tyle że pewnie jakiś moment został przespany. Jednak tego nie wiemy, to tylko gdybanie. Na pewno błędy bardzo ciężko jest poprawić w okresie startowym, gdzie praktycznie nie ma czasu na trening - mówi Mateja. Zawodnik z czasów Adama Małysza przyznaje, że doszły go słuchy, że skoki naszych Orłów w Ramsau naprawdę zaczęły napawać optymizmem. - Słyszałem, że bardzo fajnie skakał Kuba Wolny, co później niestety nie przełożyło się na zawody. To wszystko powoduje nerwową atmosferę, bo jak do tej pory naszym bardzo nie idzie. Zobacz też: Zawody w Zakopanem odwołane. Jest oficjalny komunikatByły reprezentant Polski z autopsji zwraca uwagę, że dzisiaj najmniejsze czynniki, przy tak wyrównanej stawce, bardzo mocno wpływają na zajmowane miejsca i powodują, że trudno z dnia na dzień przesunąć się o wiele lokat. Zresztą nie szukając daleko porównań, wraca pamięcią do czasów swojej kariery, a podany przykład jest tego dobitnym świadectwem. - Pamiętam taki Turniej Czterech Skoczni, w którym bodajże ani razu nie awansowałem do konkursowej "50", a tydzień później przyszły zawody w Harrachovie, gdzie dwa razy zajmowałem 9. miejsca. To był szalony przeskok, praktycznie bez treningu, tylko z marszu, bo pomiędzy zawodami nie było gdzie popracował. Robert Mateja: Nikt nie chciałby być w skórze Michala Doleżala Mateja odniósł się też do niektórych głosów, postulujących w obecnej, zaistniałej sytuacji, zmianę szkoleniowca. - Myślę, że zawodnicy wierzą temu sztabowi, bo w poprzednich latach wszystko szło fajnie. Oczywiście obecna sytuacja jest bardzo trudna dla wszystkich trenerów. Gdy nie ma znaczącej poprawy, na pewno jest nerwówka i nie ma czystej głowy. Tak samo u zawodników, którzy też chcą jak najlepiej. Muszę stwierdzić, że teraz z pewnością nikt nie chciałby być w skórze trenera Michala Doleżala, bowiem sytuacja jest ciężka. Sam byłem w takim położeniu, a presja i ciśnienie z zewnątrz nigdy nie pomagają. Na pewno łatwiej jest zarządzać kryzysem w krajach, gdzie nie oczekuje się tak wielkich sukcesów - podsumowuje w rozmowie z Interią Mateja. Artur Gac Czytaj również: