Jednym z takich niebezpiecznych skoków był ten w wykonaniu Władimira Zografskiego w drugiej serii konkursowej. Bułgara zaczęło nagle znosić mocno na bandę skoczni w Zakopanem. W momencie kiedy Zografski pojawił się na belce, akurat zaczął mocniej sypać śnieg i pojawił się silny boczny wiatr. Mimo tego, choć starano się dbać o bezpieczeństwo zawodników, bo była osoba, która nad tym czuwała, Bułgar otrzymał zielone światło. Red Bull Skoki w Punkt. Rekordowy skok i dwie "idealne" drużyny na Wielkiej Krokwi "Było niebezpiecznie. Banda zbliżała się bardzo szybko" Zaraz po wyjściu z progu Zografski otrzymał jednak mocny podmuch z boku i zaczęło go znosić na prawą stronę. W pewny momencie leciał już blisko bandy na skoczni. Lądował też bardzo blisko niej. - Było blisko i do bandy i do odległości, jaką miałem osiągnąć - próbował Zografski obrócić w żart to, co się stało na skoczni, w rozmowie z Interia Sport. Duże ryzyko i niezła kasa. "Dobrze, że wziąłem majtki na przebranie" Ryzyko, jak widać, było duże, ale też nikt nie namawiał skoczków do tego, by je podjąć. Skoro to sport ekstremalny, to i warunki też były ekstremalne. Zawodnicy jednak nie narzekali, bo za dwa skoki można było zainkasować kilka tysięcy euro. Z tego, co udało się ustalić Interia Sport, to był to przedział od 2500 - 6500 euro (ok. 10 600 - 27 600 złotych). - Dobrze, że wziąłem drugą parę majtek na przebranie, bo nie były to przyjemne warunki do skakania. Ryzyko było duże, ale też wszyscy zgodziliśmy się na to. To jest sport ekstremalny zresztą i przyjechaliśmy po to, by skakać mimo trudnych warunków - mówił z kolei Maciej Kot. Z Zakopanego - Tomasz Kalemba, Interia Sport