Kamil Stoch mocno rozkręcał się w Turnieju Czterech Skoczni. Notował ciągły postęp i wszystko szło dobrze aż do drugiego skoku w Bischofshofen. Ta próba zupełnie załamała trzykrotnego mistrza olimpijskiego. Miała na niego na tyle mocny wpływ, że ten, zamiast nakręcić się pozytywnie na PolSKI Turniej, przyjechał na krajową imprezę całkowicie wyzuty z emocji. Falstart mistrzostw świata w lotach. Organizator tłumaczy decyzję Trudny czas dla Kamila Stocha. Zakopane go jednak odmieniło To był dla Stocha bardzo trudny czas. Na szczęście impreza, jaka odbywała się w naszym kraju ostatecznie sprawiła - w szczególności konkursy w Zakopanem - że nasz skoczek znowu odzyskał energię. - W miarę naszego turnieju nabierałem energii, ale też chęci i przekonania do tego, co robię. W Zakopanem była kumulacja. Zewsząd dostałem wielki zastrzyk pozytywnej energii. Począwszy od mojej rodziny przez trenerów i wszystkich, których spotykałem, a kończąc na znakomitych kibicach. Wrzaski, jakie słyszałem po moim skoku, wlały we mnie tyle dobrych emocji i optymizmu, że powinno wystarczyć do końca zimy - dodał. Stoch wspomniał też o swojej żonie Ewie, która tradycyjnie mocno wspierała naszego mistrza. - To osoba, która zawsze jest przy mnie. Nawet, jak zmienię się w hydraulika, to zawsze będzie czekać na mnie w domu. Oboje mocno się wspieramy. Na tym polega miłość. Cieszę się, że mam taki fundament i taką skałę, o którą mogę się oprzeć - zakończył Stoch pięknymi słowami. Z Tauplitz/Bad Mitterndorf - Tomasz Kalemba, Interia Sport