Aleksander Zniszczoł we wspaniałym stylu zakończył sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich w Planicy. W ostatnim konkursie tej zimy zajął trzecie miejsce. Potwierdził tym samym, że był prawdziwym liderem kadry w tym sezonie. Nic na to jednak nie wskazywało, bo przecież po dziewięciu pierwszych konkursach Pucharu Świata na koncie Zniszczoła widniało równe zero punktów. Adam Małysz wie, gdzie został popełniony błąd. "Ktoś mnie zrobił wtedy w konia" Aleksander Zniszczoł osiągnął wiele celów Tymczasem sezon kończy on z dwoma miejscami na podium w konkursach PŚ. W klasyfikacji generalnej PŚ zajął 19. lokatę. Zgromadził aż 524 punkty, a zatem więcej niż w całej swojej karierze. Do tego znalazł się w "10" klasyfikacji generalnej PŚ w lotach i w Planica 7. Z kolei w Vikersund ustanowił rekord życiowy - 243 m. - Mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, a po tym, jak kończy. I te słowa są odpowiednie na ten dzień - powiedział Zniszczoł. W Planicy Zniszczoł potwierdził, że to wcześniejsze podium w Lahti nie było przypadkiem. - To jest ważne. Sam wiem, że stać mnie na to, by wskakiwać na podium. Nie ukrywam, że mogłem w Planicy polecieć dalej, ale w drugim skoku zachwiałem się trochę nad bulą. Narta mi uciekała, ale wyszedłem z tego - przyznał. Zniszczoł mówił też o tym, że odczuwał duże zmęczenie treningami w okresie przygotowań. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport