Puerstl pozostał na pewien czas w skokach narciarskich. Początkowo pracował jako trener z reprezentacją... Hiszpanii. Później przejął kanadyjską kadrę, w której prowadził m.in. Horsta Bulaua i Steve'a Collinsa. Miał propozycje z Włoch i USA, ale ostatecznie je odrzucił. W 1988 roku przeprowadził się do Kanady i otrzymał tamtejsze obywatelstwo. W Ameryce Północnej zaczął się zajmować czymś zupełnie innym. Został operatorem kamery. I to nie byle jakim. Oficjalny kamerzysta rodziny królewskiej Po krótkim stażu w telewizji poszedł na pierwszą rozmowę o pracę i następnego dnia dostał już umowę. Wiele podróżował. Jako operator relacjonował m.in. wojnę w dawnej Jugosławii w 90. latach ubiegłego wieku. Był w Miami, gdzie na początku lat 90. zamordowano kilku turystów. Z czasem jego pozycja rosła. Do tego stopnia, że założył własną firmę producencką. To był strzał w "10". Puerstl, który doskonale znał rynek mediów, od razu otrzymał pierwsze zlecenia. Jako oficjalny kamerzysta rodziny królewskiej towarzyszył królowej Elżbiecie II w czasie wizyty w Kanadzie, gdzie byli również książę William i jego żona Kate. - Całkowicie normalni ludzie, z którymi możesz się świetnie bawić - mówił Puerstl. Pochodził on z małej miejscowości Schoeder, gdzie była mała skocznia. Miał się na kim wzorować, bo w Murau gwiazdą był Willi Egger, który w sezonie 1961-1962 był drugi w Turnieju Czterech Skoczni. Zaczął swoją przygodę ze skokami i trafił do szkoły narciarskiej w Stams. Razem z Karlem Schnablem, późniejszym mistrzem olimpijskim w skokach narciarskich. Zresztą obaj mieszkali w internacie w jednym pokoju. To była też kontynuacja rodzinnych tradycji, bo na nartach skakał też jego ojciec Johann, a także brat Rudolf. Na początku lat 70. Puerstl trafił do austriackiej kadry. Sukcesy przyszły dość szybko. W Turnieju Czterech Skoczni debiutował jako 17-latek i w pierwszych dwóch edycjach zajmował odległe lokaty. Po starcie w imprezie w sezonie 1973/1974, w której zajął 91. miejsce, został po raz pierwszy i ostatni w karierze mistrzem Austrii. Złamana łopatka, a potem wielki triumf Kolejny sezon zaczął się dla niego katastrofalnie. W listopadzie 1974 roku złamał bowiem łopatkę na treningu. Był zagipsowany od pasa w górę. Ten zrzucił jednak na początku grudnia, a kilka dni później zakwalifikował się do drużyny na Turniej Czterech Skoczni, który zresztą wygrał.Rok później potwornie roztrzaskał się na Bergisel. W pozornie niegroźnej sytuacji przewrócił się na progu skoczni. Stracił wówczas przytomność i z dużą prędkością sunął wzdłuż betonowych umocnień skoczni, ścinając jedna za drugą tabliczki z odległościami. Aż trudno uwierzyć, że doznał wówczas tylko wstrząśnienia mózgu i kontuzji pięty. "Jumbo" na nartach, skreślony w wyniku protestu W 1976 roku Puerstl zakwalifikował się na zimowe igrzyska olimpijskie w Innsbrucku, choć konkurencję w austriackiej kadrze miał niebywałą. Prawdziwą zmorą tego zawodnika była duża waga. Austriak z tego powodu był nazywany "Jumbo". Kiedy stawał na wadze, ta pokazywała aż 76 kilogramów. Puerstl musiał zatem kombinować, co zrobić, by skutecznie walczyć ze znacznie lżejszymi skoczkami. Postawił na nowatorskie wiązania. Te jednak zostały oprotestowane przez Niemców i tym samym został on skreślony z kadry na igrzyska. Puerstl zawsze skakał z szeroko otwartymi ustami. - Sam nie wiem dlaczego - mówił w wielu wywiadach w austriackich mediach. Dziś ma prawie 68 lat i cały czas mieszka w Ottawie. Jest po uszy zakochany w tym mieście.