Kibicom trudno pogodzić się ze słabszą dyspozycją podopiecznych Thomasa Thurnbichlera w bieżącym sezonie Pucharu Świata. Zwłaszcza, że w pamięci wciąż żywa jest zeszłoroczna rywalizacja w Turnieju Czterech Skoczni, podczas której Polacy zaprezentowali się fantastycznie. Na koniec cyklu Dawid Kubacki stanął na drugim stopniu podium, zaraz za Halvorem Egnerem Granerudem. W ścisłej czołówce znaleźli się też Piotr Żyła (4. miejsce) i Kamil Stoch (5. lokata). Dziś o sukcesie mówimy, gdy któryś z naszych reprezentantów zajmie miejsce chociaż w drugiej dziesiątce zawodów. Zwłaszcza, że polscy skoczkowie czasem miewają problemy nawet z przebrnięciem przez kwalifikacje. O dużym pechu może mówić Dawid Kubacki, który odpadł w przedbiegach i nie miał okazji zmierzyć się w konkursie w Innsbrucku. Niewykluczone, że na dyspozycję skoczka wpływ miały infekcje, z jakimi borykał się całkiem niedawno. Także zeszłoroczne poważne problemy zdrowotne jego żony mogły zostawić jakiś ślad. Choć dziś z Martą Kubacką jest w porządku, funkcjonuje w miarę normalnie, opiekuje się dziećmi, to takie skrajne przeżycia naznaczają psychikę rodziny na całe życie. Żona Kubackiego prowadzi w mediach społecznościowych profil, gdzie dzieli się swoją codziennością. Nie brakuje uroczych kadrów z córkami, ale są też mniej przyjemne uwagi. Jedna z nich wywołała prawdziwą burzę... Afera wokół Piotra Żyły na Turnieju Czterech Skoczni. "Włączenie zielonego światła nie było dobrą decyzją" Marta Kubacka wyjaśnia wideo, które wywołało kontrowersje. Gorąca dyskusja pod wpisem Na swoim InstaStories Marta Kubacka udostępniła wideo zarejestrowane 2 stycznia. Widać na nim psa małżonków, Berniego, który rozpaczliwie drapie w szybę, próbując dostać się do domu. Okazało się, że ktoś w pobliżu odpalił petardę i wystraszył zwierzaka. "Puściłam Berniego na wieczorną toaletę. Masz petardę? Wsadź sobie ją..." - napisała żona skoczka. A to dopiero początek. Później dodała jeszcze obszerniejszy wpis, w którym opisała, co konkretnie się wydarzyło. "Zauważyłam, że moja wczorajsza relacja wywołała burzę. W sumie to dobrze. Sylwester, a raczej świętowanie, jest jedną noc w ciągu całego roku. Do tej jednej nocy jesteśmy w stanie przygotować nasze zwierzęta" - rozpoczęła. Zapewniła, że nie staje w pozycji autorytetu i nie ma zamiaru nikomu narzucać decyzji odnośnie do używania lub nieużywania fajerwerków. Ale są pewne granice. "Róbcie to z głową, wtedy, kiedy jesteśmy w stanie przygotować na to swoje czworonogi. Berniego tak przerażonego nie widziałam nigdy! Naprawdę" - podsumowała. I rozgorzała dyskusja, niekoniecznie wyłącznie przyjemna. "Trzeba było wpuścić psa do środka, a nie nagrywać filmik" - skomentował jeden z internautów. Kubacka kulturalnie odpowiedziała. "Dziękuję za radę. Pies był wołany do drzwi wejściowych, a ktoś inny nagrywał relację" - wytłumaczyła. "Przykro mi, ale ten widok nie jest fajny. Nie musiała Pani nagrywać tego. Mój pies jest w domu i nigdy na nic bym go nie naraziła. W dniu sylwestra puściłam go na dwór tylko po południu, wieczorem już nie ryzykowałam" - zarzucała inna komentująca. Kontra żony Dawida Kubackiego? "Kochana Pani, to był 2.01. Mój pies wychodzi na ogród wtedy, kiedy chce. Wyszedł wtedy, no ale spotkał się z petardą. Strzał nastąpił, nie było następnego. Ja go nawet nie słyszałam, on tak. Strzeliło, stało się. Wpuściłam go do domu. On tymi drzwiami sygnalizuje że chce wejść, a wchodzi innymi" - przekonywała. Lecz to wcale nie zakończyło tematu. Na przykładzie licznych komentarzy pod wpisem Marty Kubackiej widać, jak wielkie emocje budzi sprawa sylwestrowych fajerwerków i wpływu wystrzałów na dzieci i zwierzęta. Ciąg dalszy afery wokół Piotra Żyły. Dyrektor Pucharu Świata tłumaczy się z decyzji dot. Polaka