Po kwalifikacjach w Wiśle Wolny nie gryzł się w język. - Jak skaczę po swojemu, to wygląda to znacznie lepiej. Kiedy wtrąca się trener, to jest gorzej. Trener też o nas mówił latem złe rzeczy. Rozmawialiśmy z nim i z kilkoma innymi osobami, ale nic się nie zmienia. To wszystko jest męczące i frustrujące. Całe lato - za przeproszeniem - zapieprzaliśmy. Nie opuściłem ani jednego treningu. Niestety słabo to wygląda. Był pomysł podjęcia treningu z innym szkoleniowcem, ale nie ma takiej możliwości - grzmiał skoczek. Po tej wypowiedzi Polski Związek Narciarski zawiesił Wolnego, a Adam Małysz stwierdził, że nie ma zgody na podważanie przez zawodników pracy Jiroutka, bo jest to zarazem podważanie całego systemu obowiązującego w polskich skokach - koncepcja zatrudnienia Czecha jako trenera kadry B wyszła od Thomasa Thurnbichlera. Wolny na razie więc nie skacze, ale już nie brak opinii, że tak naprawdę nie wypowiadał się wcale tylko za siebie, ale także za kolegów. Wołanie o pomoc polskich skoczków. Wolny był ich głosem To nie był impuls? "Problemy się nawarstwiały" Dla kadry B bieżący sezon jest nieudany. Zawodnicy zaplecza nie tylko nie wykorzystują słabej formy kolegów z kadry A, których teoretycznie mogliby zastąpić w przypadku prezentowania wysokiej dyspozycji, ale sami zajmują najczęściej odległe lokaty i to nie w Pucharze Świata, a w Pucharze Kontynentalnym, gdzie rywale są na znacznie niższym poziomie. Zdaniem Maciusiaka nie jest tak, że Wolny wcześniej był przekonany do metod pracy Jiroutka i dopiero w Wiśle, pod wpływem chwili, nagle zdecydował się na mocną wypowiedź. - Te problemy musiały się nawarstwiać, to nie był jednorazowy wyskok. A co tam się dokładnie działo? To już muszą sobie wyjaśnić wewnątrz teamu: zawodnicy, trenerzy, Thomas Thurnbichler, który jest też odpowiedzialny za kadrę B, bo jest głównym dowodzącym. Ciężko to komentować, bo też widzieliśmy, w jakich okolicznościach te wszystkie słowa padły - stwierdził Maciusiak. Ujawnia całą prawdę o Polakach. "Przespaliśmy szansę"