Polskie skoki znalazły się na zakręcie, na którym nie były od wielu długich lat. Mowa tym, co zarówno dzieje się na skoczniach, gdzie brakuje sukcesów, które przez wiele poprzednich sezonów przychodziły regularnie, jak i w biurach. Wydawało się, że zatrudnienie takiego fachowca, jak Akexander Stoeckl będzie rozwiązaniem wielu bolączek. Jak się jednak okazało, Austriak niekoniecznie spełnił oczekiwania, które pokładał w nim Adam Małysz i cały zarząd PZN. Pilne ogłoszenie ze strony Stefana Horngachera. Kluczowa decyzja już zapadła To, co wydarzyło się jednak w połowie lutego, przerosło wszelkie oczekiwania. Rozpoczęło się od wypowiedzi Adama Małysza w programie "Trzecia Seria" w TVP Sport. - Pierwsze rozliczenie przyjdzie po mistrzostwach świata. Na razie nie chcemy robić nacisków na trenerów. Jestem trochę zawiedziony. Liczyłem, że więcej uzyskamy od Alexa Stoeckla, ale on tylko uspokaja, chce dawać czas, ale tego czasu nie ma. Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu - stwierdził prezes PZN. Stoeckl wróci do PZN? Niesamowity scenariusz Riposta ze strony Stoeckla pojawiła się błyskawicznie, ale była zdecydowanie bardziej bolesna, niż ktokolwiek mógłby w ogóle przypuszczać. 14 lutego Austriak za sprawą norweskich mediów zrezygnował z pracy w Polskim Związku Narciarskim. W rozmowie z "Dagbladet" ogłosił, że odchodzi z naszego związku, a kilka dni później na jaw wyszła także zakulisowa działalność Stoeckla w branży... budowlanej. Jak się okazuje, to nie musi być koniec tej historii. "Super Express" wieszczy bowiem absolutnie sensacyjny scenariusz. Według informacji Michała Skiby z tego tytułu prasowego Polski Związek Narciarski na sobotę zaplanował spotkanie zarządu, na które... zaproszony został właśnie Alexander Stoeckl. "W sobotę ma dojść do nadzwyczajnego posiedzenia władz PZN. Zorganizowanego pokłosie nieoczekiwanej rezygnacji Alexandra Stoeckla z funkcji dyrektora polskich skoków" - czytamy w artykule. Wielka szansa przed Maciejem Kotem. Thurnbichler tylko na to czeka Tę informację w rozmowie z "SE" potwierdził Rafał Kot. - Wysłaliśmy do Alexa zaproszenie, również do Filipa Rzepeckiego (odpowiedzialnego za narciarstwo alpejskie), by pojawili się na zarządzie. Wciąż są jeszcze pracownikami PZN. Chcemy się z nimi spotkać i w szerszym gronie wyjaśnić problemy z komunikacją. Nie gwarantuję, że Alex skorzysta z zaproszenia. Moim zdaniem powinien porozmawiać z Adamem w cztery oczy, porozmawiać z zarządem. Za dużo jest niedomówień - powiedział członek PZN. W związku z tym spotkaniem nie jest wykluczone, że obaj panowie dojdą do porozumienia i być może po uznaniu swoich błędów zdecydują się na powrót do współpracy. Choć na dziś wydaje się to scenariuszem absolutnie sensacyjnym, to według "SE" nie można go wykluczyć. Z pewnością polskim skokom teraz zdecydowanie bardziej potrzebny jest spokój, szczególnie przed zbliżającymi się wielkimi krokami mistrzostwami świata w norweskim Trondheim.