Po tym jak Austriak Stefan Kraft omal nie pobił rekordu skoczni, uzyskując 145,5 m, jury zdecydowało się na obniżenie belki o jeden stopień. Tyle tylko, że przy próbie tego zawodnika doszło do wybryku ze strony wiatru. Ten mocno wiał mu akurat pod narty. Stało się zatem jasne, że czterech pozostałych zawodników na górze, zostało postawionych pod ścianą. Pokazał to skok Mariusa Lindvika. Za moment na belce zasiadł Norweg Halvor Egner Granerud i wiatr znowu zelżał. Dzięki temu też przeskoczył skocznię (141 m). Dla Austriaka Jana Hoerla i Dawida Kubackiego nie był już tak łaskawy. Po konkursie Kubackiemu współczuł Granerud. Gromy w Borka Sedlaka ciskał Adam Małysz. Nasz skoczek cedził słowa przez zęby, a trener Thomas Thurnbichler mówił o tym, że on na miejscu Sedlaka zdjąłby Kubackiego z belki w tej sytuacji. Skoki narciarskie czeka rewolucja? Szalony pomysł dyrektora Pucharu Świata Skoki narciarskie. Borek Sedlak zabrał głos A co na to główny reżyser tej końcówki zawodów rodem z thrillera? - Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że skoki narciarskie to sport na świeżym powietrzu, na którą wpływ miały, mają i będą miały warunki zewnętrzne. Głównie wiatr. W idealnym "świecie skoków narciarskich" byłoby miło mieć takie same warunki dla wszystkich, ale jest to niestety niemożliwe - rozpoczął Borek Sedlak, asystent Sandro Pertile, który jest dyrektorem Pucharu Świata, rozmowę z Interia Sport. Czech w konkursach jest starterem. To od niego zależy, jaki kolor światła otrzyma skoczek. - Moim zadaniem w czasie zawodów jest rozpoczęcie procedury zgodnie z naszymi wytycznymi i ta procedura jest taka sama dla wszystkich. Nie ma znaczenia czy jesteś numerem jeden, czy zawodnikiem w żółtym plastronie lidera Pucharu Świata. Nigdy. Podkreślam to. Nigdy nie działałbym przeciwko sportowcowi. W sezonie mamy około 35 zawodów, więc najwyraźniej jednego dnia masz szczęście, a innego pecha do warunków wietrznych. Zwłaszcza w takich dniach, gdy wiatr sprawia problemy, jak to miało miejsce w niedzielnym konkursie - kontynuował Sedlak. - W tych zawodach kierunek wiatru zmieniał się skoczka na skoczka. To były bardzo trudne zawody do prowadzenia. Dawid miał pecha, że skakał w czasie tylnego wiatru, który miał podobną siłę, jak np. u Daniela Tschofeniga i Kamila Stocha - dodał. "Żal mi Dawida i kibiców" Sedlak teraz decyzji już zmieni. Konkurs wygrał Granerud, a Kubacki był drugi. Czech zapytany jednak, czy po analizie sytuacji z niedzieli, zmieniłbym coś, odparł: - Żal mi Dawida, reprezentacji Polski i kibiców, ale gdybym stanął jeszcze przed taką sytuacją, zareagowałbym dokładnie tak samo. Nie jest ważne dla mnie, czy na belce siedzi Dawid, czy jakikolwiek inny sportowiec, bo przepisy są takie same dla wszystkich.