Kacper Tomasiak od kilku lat błyszczał w zawodach Orlen Cup (wcześniej Lotos Cup). Potrafił wygrywać z rówieśnikami, skacząc kilka belek niżej od nich. Jego rodzice dbali jednak o to, by wokół ich syna nie był zbyt wiele medialnego szumu. Z racji młodego wieku, Tomasiak dopiero w tym sezonie mógł zadebiutować na międzynarodowej arenie. I uczynił to z przytupem. Zajął czwarte miejsce w konkursie indywidualnym w mistrzostwach świata juniorów w Whistler. Okazuje się, że został pierwszym 16-latkiem od Gregora Schlierenzauera, a zatem od 2006 roku, który znalazł się w najlepszej czwórce w MŚJ. Chwilę później Tomasiak, wraz z kolegami, wywalczył srebrny medal w konkursie drużynowym MŚJ. Już w debiucie w Pucharze Kontynentalnym w Renie wywalczył pierwsze punkty, co dało mu przepustkę do startów w Pucharze Świata w tym lub przyszłym sezonie. Kilka tygodni później zanotował pierwszą wygraną na arenie międzynarodowej. Zwyciężył w FIS Cup na Wielkiej Krokwi im. Stanisław Marusarza w Zakopanem. Skoki narciarskie. Kacper Tomasiak zaskoczony swoimi wynikami Tomasz Kalemba, Interia Sport: Masz za sobą udane starty w zawodach FIS Cup w Zakopanem. Zanotowałeś pierwszą wygraną na arenie międzynarodowej. W Pucharze Kontynentalnym tym razem jednak zakończyło się bez punktów. Kacper Tomasiak: - Przyznam, że tak dobre wyniki w zawodach FIS Cup (1. i 8. miejsce - przyp. TK) były dla mnie zaskoczeniem. W Pucharze Kontynentalnym nie było już tak dobrze, ale też odczuwałem zmęczenie przedłużonym weekendem na Wielkiej Krokwi. Moje skoki w tych zawodach były jednak dobre od strony technicznej. W Zakopanem z Klemensem Jonakiem sięgnęliście po dublet w zawodach FIS Cup, czego już dawno w wykonaniu polskich skoczków nie było. Droga do Pucharu Świata jest długa, ale takie kroki pozwalają myśleć o tym. - Nie zapowiadało się, że osiągnę takie wyniki w FIS Cup. Tym bardziej z tego się cieszę. Dalej jednak trzeba spokojnie pracować i krok po kroku iść do przodu. Do mistrzostw świata juniorów w Whistler, gdzie spisywałeś się świetnie, nie miałeś zbyt wielu startów na arenie międzynarodowej. Rywale musieli się nieźle zdziwić, kiedy zająłeś czwarte miejsce w konkursie indywidualnym i to zaledwie kilka tygodni po 16. urodzinach. Potem przyszedł srebrny medal w konkursie drużynowym. - To prawda. Moja obecność w tej imprezie była dużym zaskoczeniem. Początkowo nie byłem brany pod uwagę. Dostałem jednak szansę i nie ukrywam, że wyniki, jakie takie tam osiągnąłem były dla mnie dużym zaskoczeniem. Naprawdę dobrze mi tam poszło. Tak w ogóle to jestem bardzo zadowolony z całego sezonu. Występ w Whistler dodał ci dużo pewności? - Zdecydowanie. Przed startem w mistrzostwach świata juniorów było u mniej powtarzalności w skokach. Zdarzały się pojedyncze bardzo dobre próby, ale były też te gorsze. Teraz skaczę o wiele stabilniej. Wszyscy trenerzy, z jakimi rozmawiałem, mówili, że nie zastanawiasz się, na jaką skocznię idziesz. Po prostu błyskawicznie dopasowujesz się do każdej. To już jest pewien automatyzm? - Kompletnie nie przeszkadza mi zmiana skoczni, choć czasem potrzeba kilku skoków na zapoznanie się z obiektem. Czy to jest już automatyzm? Tego nie wiem. Może po prostu szybko się adaptuję do nowych warunków. Komfortowa sytuacja dla polskiego 16-latka. Podziękował rodzicom Dopiero niedawno skończyłeś 16 lat, a już jesteś wysokim zawodnikiem. To chyba plus, bo w kolejnych latach nie powinno być problemów? - Rzeczywiście. Jeszcze pewnie trochę urosnę, ale to już nie będzie stanowiło wielkiej przeszkody. Mam za sobą główną fazę wzrostu i to jest na pewno dla mnie komfortowa sytuacja. Skakać uczył cię tata Wojciech. Czasem coś jeszcze wtrąci się do pana skoków, czy wszystko zostawia trenerom? - Tata jest dla mnie wsparciem i pomaga mi bardziej od strony mentalnej. Jeżeli chodzi o sam trening, to zostawia to raczej trenerom. Twój tata zadbał o to, by wokół ciebie było wiele spokoju. Do momentu pojawienia się na arenie międzynarodowej kontakt z mediami był właściwie mocno ograniczony. - Rodzice rzeczywiście nie pchali się ze mną do mediów. Dzięki temu mogłem się spokojnie rozwijać i za to im bardzo dziękuję. Taka cisza wokół mnie na pewno mi pomoże. Teraz jednak będzie coraz więcej rozmów z dziennikarzami. Przyzwyczajasz się już powoli do tego? - Bardzo powoli, ale tak. To na pewno jest trudne, ale wiem, że to jest też część tego sportu. Poza sportem masz czas na to, by zająć się czymś innym? - Nie za bardzo, bo wciąż się uczę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Jeśli tylko pojawi się chwila wolnego, to przeznaczam ten czas na relaks. Marzenia sportowe daleko sięgają? - Nie skupiam się na marzeniach. Staram się skupiać na tym, co jest teraz. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport