Już od kilku lat nie brakuje przewidywań zakładających, że zakończenie karier przez Dawida Kubackiego, Kamila Stocha i Piotra Żyłę, z pewnością coraz bliższe, może być momentem, gdy polska potęga skoków narciarskich się załamie. Trójka liderów naszej reprezentacji tworzy jej trzon od bardzo dawna - wszyscy byli przykładowo w naszym medalowym składzie na mistrzostwach świata w Val di Fiemme dekadę temu. W kontynuowaniu karier przez tak doświadczonych skoczków nie ma oczywiście nic złego, ale faktem jest, że nie ma nikogo, kto mógłby im poważnie zagrozić, podczas gdy w innych drużynach ma miejsce wymiana pokoleniowa - na wspomnianych mistrzostwach obok Polaków na podium stało po czterech Austriaków i Niemców, z których do dziś skacze... jeden. Ci, którzy mieli być następcami Kubackiego, Stocha i Żyły, najczęściej również zbliżają się do 30. roku życia, a sukcesów jak dotąd zbyt dużych nie osiągnęli - złoci medaliści z MŚ juniorów z 2014 roku to roczniki 1994 i 1995, więc czas powoli zaczyna gonić także ich. Mocne słowa Adama Małysza. Powiedział wprost to, co myślą kibice Tajner widzi potencjał i następców Obaw o przyszłość nie kryje więc wielu fachowców, ale w tym gronie nie ma Apoloniusza Tajnera. Były prezes Polskiego Związku Narciarskiego jest spokojny o następców naszych obecnych liderów. W rozmowie z RMF FM Tajner przyznał, że nie niepokoi się o to, co będzie w ciągu najbliższych lat. Tajner dodał również, że oprócz pięciu zawodników, którzy pojechali do Ruki na inaugurację Pucharu Świata, jego zdaniem jeszcze co najmniej sześciu kolejnych polskich skoczków prezentuje poziom czołowej trzydziestki zawodów tej rangi. W piątkowych kwalifikacjach w Ruce w pierwszej trzydziestce był jednak tylko jeden Polak - Piotr Żyła zajął dwudzieste dziewiąte miejsce. Stoch w nowej odsłonie. Komentarze rozbrajają