Niedzielne mistrzostwa Polski w skokach na igelicie w Zakopanem zakończyły sezon letni, a już 16 listopada, konkursami w Wiśle, rozpocznie się zimowy Puchar Świata. Jakie są pana oczekiwania związane z tym sezonem? Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego: - Swoje prognozy opieram na opiniach trenerów i zawodników. Według Stefana Horngachera i Adama Małysza nasi skoczkowie są lepiej przygotowani do tego sezonu niż przed rokiem. Według nich cała szóstka zawodników z kadry A będzie prezentować poziom ścisłej światowej czołówki. Ja to tylko mogę to potwierdzić, choć zawsze patrzę optymistyczniej niż trenerzy, bo oni muszą zachować pewną rezerwę. Podczas ostatnich mistrzostw Polski można się było przekonać, że to nie są tylko opinie, ale fakty. Widziałem, jakie odległości uzyskują nasi skoczkowie, jakie osiągają prędkości na rozbiegu, jak wyglądają ich próby pod względem technicznym. Można więc zakładać, że sezon rozpoczną od mocnego uderzenia. Od początku powinni się włączyć do rywalizacji o czołowe miejsca w Pucharze Świata i nie będziemy czekać aż ten sezon się rozkręci. Zwłaszcza, że skocznię w Wiśle chcemy przygotować trochę wcześniej, tak aby nasi zawodnicy mogli już w warunkach śniegowych potrenować i tym samym wyprzedzić wszystkich rywali. A jakie konkretne cele zostały postawione przed skoczkami w tym sezonie? - Muszą być wysokie, ale to tylko teoria, bo zwycięstwa w całym cyklu Pucharu Świata czy też w konkretnych zawodach nie można przewidzieć. Naszym zadaniem było stworzyć takie warunki, aby całe przegotowania odbyły się zgodnie z planem. To się udało. A jeśli chodzi o wyniki, to nasi skoczkowie prezentują tak wysoki poziom, że będziemy oczekiwać zwycięstw w konkursach Pucharu Świata i zdobycia medalu, a nawet medali na mistrzostwach świata, które odbędą się w Seefeld na przełomie lutego i marca. Kto w tym sezonie będzie dla polskich skoczków najbardziej wymagającym rywalem? - Na pewno groźni będą tradycyjnie Austriacy, którzy organizują mistrzostwa świata. Wiadomo gospodarzom pomagają nawet ściany. A kto konkretnie? Na razie nie widać tam zdecydowanego lidera. Na pewno mocni będą Norwegowie, Niemcy, choć może nie wszyscy. Nasi zawodnicy rozpoczęli przygotowania zaraz po zakończeniu poprzedniego sezonu, praktycznie bez przerwy i od razu z wysokiego pułapu. Teraz już wiemy, że ich poziom wytrenowania udało się nawet nieco podnieść. Dlatego nasza grupa była tak widoczna podczas letnich konkursów, gdzie jeszcze były testowane pewne nowinki techniczne. My również je mamy i ośmielę się powiedzieć, że pod względem innowacji w skokach narciarskich jesteśmy w czołówce. Czy liczy pan, że młodzież trochę mocniej będzie naciskać tę "żelazną piątkę" z kadry A? - Do tej piątki dołączył teraz Jakub Wolny i wszyscy z tego grona prezentują tak wysoki poziom, że trudno będzie komuś dorównać. Kadra B pracuje jednak bardzo dobrze i trzech, czyli: Aleksander Zniszczoł, Tomasz Pilch i Paweł Wąsek zbliżają się umiejętnościami do tej szóstki. To sprawia, że dobrych wyników możemy się spodziewać także w mistrzostwach świata juniorów oraz zawodach Pucharu Kontynentalnego. Pierwsze konkursy Pucharu Świata w Wiśle już niedługo. Czy ma pan jakieś obawy jeśli chodzi o sprawy organizacyjne? - Śnieg się już produkuje. Oczywiście w dniu zawodów nigdy nie wiadomo, jaka będzie pogoda, ale mamy przygotowane osłony przeciwwiatrowe. Ministerstwo Sportu i Turystyki poprzez Centralny Ośrodek Sportu mocno nas wspiera, żeby skocznie, na których rozgrywane są zawody Pucharu Świata były w pełni zabezpieczone. Jedynie więc fatalna pogoda, a przede wszystkim silny wiatr, mogą nam przeszkodzić. To wszystko, za co odpowiada człowiek czyli produkcja śniegu, jego rozprowadzenie na zeskoku i przeprowadzenie zawodów zgodnie z normami bezpieczeństwa FIS jest pod kontrolą i tutaj niczego się nie obawiam. Jeśli chodzi o inne konkurencje narciarskie, to w biegach czeka nas pierwszy sezon bez startów w Pucharze Świata Justyny Kowalczyk. Jak obecnie wygląda tam sytuacja po odejściu naszej wielkiej mistrzyni? - Justyna dalej uczestniczy w przygotowaniach jako asystentka Aleksandra Wierietielnego, który został trenerem grupy młodych biegaczek. Oprócz Kowalczyk karierę zakończyły dwie biegaczki prezentujące solidny poziom, czyli Sylwia Jaśkowiec i Ewelina Marciś. Wcześniej zrobiła to Paulina Maciuszek. W tej chwili mamy młode zawodniczki, które teraz skupiają się przede wszystkim na pracy. Do igrzysk olimpijskich pozostało trzy i pół roku. Chcielibyśmy do tego czasu przygotować sztafetę, która mogłaby powalczyć o miejsce w czołowej ósemce. To jest bardzo realny cel i to się powinno Wierietielnemu udać. Natomiast jeśli chodzi o biegaczy, to sytuacja jest trochę lepsza, bo mamy bardziej dojrzały zespół. Są Maciej Staręga, Mateusz Haratyk, bracia Dominik i Kamil Bury. Oni prezentują dobry europejski poziom i liczę na to, że do czołowej trzydziestki Pucharu Świata będzie wchodził nie tylko Staręga, ale również Dominik i Kamil. Haratyk jest jeszcze juniorem i czekamy na jego dobry wynik na mistrzostwach świata w tej kategorii wiekowej. Tu również naszym celem jest przygotowanie sztafety, która powalczy o miejsce w pierwszej dziesiątce igrzysk olimpijskich. Czy można liczyć na jakiś postęp w narciarstwie alpejskim? - Mamy obecnie dwie, czteroosobowe grupy dziewcząt i chłopców. To jest młodzież. Natomiast Maryna Gąsienica-Daniel przygotowuje się indywidualnie i myślę, że może na stałe zadomowić się w pierwszej trzydziestce Pucharu Świata. Tego byśmy bardzo chcieli, bo narciarstwo alpejskie cieszy się sporym zainteresowaniem, prawie cztery miliony Polaków jeździ na nartach, więc czekają też na sukcesy w tej dyscyplinie. Poza tym mam nadzieję, że Karolina Riemen-Żerebecka w skicrossie odzyska po kontuzji miejsce w światowej czołówce. Rozmawiał Grzegorz Wojtowicz