Informacja o dyskwalifikacji naszego duetu skoczków pojawiła się dopiero po zakończeniu konkursu i spotkała się ze sporym zaskoczeniem polskiej strony. Jak się okazało, chodziło o buty, które nie spodobały się Horngacherowi. Złożył on oficjalny protest, a kontrolerzy po analizie uznali, że nowy model obuwia nie został im przedstawiony przed użyciem, co tym samym powoduje dyskwalifikację. Pierwotnie chciano wyrzucić z rywalizacji wszystkich pięciu naszych zawodników, lecz ostatecznie poprzestano na dwóch "pechowcach". Skoki narciarskie. Apoloniusz Tajner o postawie Stefana Horngachera Sprawa jest szeroko komentowana przez polską stronę. Adam Małysz po weekendzie w Willingen zadeklarował, że nie był to nowy model, a stary, ze zmianami, a nasz sztab nie powiedział jeszcze w tej kwestii ostatniego słowa. - Każdy szykuje jakąś broń w postaci nowinki technicznej i wyciąga ją na najważniejszą imprezę. My też jeszcze nie odpuściliśmy - napisał.Do sprawy powrócił teraz również prezes PZN, Apoloniusz Tajner w rozmowie z serwisem "Sportowefakty.wp.pl". Przyznał on wprost, że zachowanie Horngachera mu się nie podoba. - Jego interwencja była nie fair i czuję niesmak - powiedział. Jak dodał, Niemcy również wprowadzają w swoim sprzęcie techniczne nowinki, lecz nikt tej kwestii w FIS nie porusza, domagając się kontroli.Jednocześnie, Tajner potwierdził to, co powiedział wcześniej Małysz - że to "normalne" buty, dostępne w sprzedaży, po jedynie lekkich modyfikacjach. Polscy skoczkowie nocą polskiego czasu dotarli już do Pekinu. 6 lutego czeka ich rywalizacja w pierwszym, olimpijskim konkursie. Czytaj także:Ewa Bilan-Stoch wbiła szpilkę Stefanowi Horngacherowi