Zbigniew Czyż: W czerwcu przyszłego roku dobiegnie końca czwarta i ostatnia już pana kadencja w roli prezesa Polskiego Związku Narciarskiego. Przygotowuje się pan powoli do przekazania sterów następcy? Apoloniusz Tajner: - Nie myślę jakoś szczególnie o tym. To co sobie zaplanowałem na początku mojej pracy w Polskim Związku Narciarskim w 2005 roku, najpierw jako kurator, a potem jako prezes, udało się zrealizować. A zaplanowałem sobie wtedy, żeby doprowadzić do zgody wszystkich działaczy pracujących w okręgach, żeby była zgoda wśród zawodników i trenerów. Chciałem stworzyć jeden dobrze funkcjonujący zespół. To wszystko tworzyło się powoli, montowała się nam taka dobra atmosfera współpracy i ona od pięciu, sześciu lat funkcjonuje naprawdę świetnie. - To jest ogromna siła, to się dosłownie czuje, jak pod względem mentalnym wszyscy ciągną wózek w jedną stronę. Myślę, że stąd też biorą się dobre wyniki. Nawet ta zmiana, która wkrótce nastąpi na stanowisku prezesa, nie jest w stanie zakłócić dobrego rytmu i dobrej kondycji związku. Ktokolwiek dalej będzie prowadził Polski Związek Narciarski to ten rytm utrzyma. Jest pan zadowolony z wyników osiąganych przez polskich sportowców w dyscyplinach zimowych za pana kadencji? - Za mojej kadencji udało się jak dotąd zdobyć polskim zawodnikom 13 medali na igrzyskach olimpijskich, 25 medali na mistrzostwach świata. Nie chcę wspominać, ile tych medali było na młodzieżowych mistrzostwach świata czy na uniwersjadach. Oprócz skoków narciarskich coraz bardziej widoczne są także nasze inne sporty zimowe. Nawet w narciarstwie alpejskim mamy poważną kandydatkę do miejsc na podium na ważnych zawodach, tak samo w snowboardzie. W tej dyscyplinie mamy dwóch zawodników, którzy w Pucharze Świata plasują się na podium, a w mistrzostwach świata na pozycjach 6-8. To są kandydaci do zdobywania w najbliższym czasie nie tylko punktów w zawodach Pucharu Świata, ale także medali na najważniejszych imprezach. - W biegach narciarskich mamy dwie fajne młode dziewczyny, dwukrotne mistrzynie świata w kategoriach młodzieżowych z dużym potencjałem do odnoszenia kolejnych sukcesów, ale z perspektywą raczej na igrzyska olimpijskie w 2026 roku. Bardzo liczę na to, że jednak już na najbliższych igrzyskach w Pekinie zajmą miejsca w czołowej dwudziestce. Będzie pan namawiał Adama Małysza do kandydowania na stanowisko prezesa Polskiego Związku Narciarskiego? A może coś pan wie, czy będzie chciał kandydować? - To wchodzi w grę, bo Adam jest kandydatem, że tak powiem tej naszej całej społeczności. Natomiast, jak to w wyborach, nikt nie wie, jak się sprawy potoczą. Adam Małysz jest naturalnym kandydatem popieranym przez środowisko narciarskie w całej Polsce. Myślę, że gdyby zdecydował się na kandydowanie, byłby idealnym kandydatem do kontynuacji pracy związku. - Nie wiemy jednak, co będzie. Nie wiemy, jak nasi sportowcy wypadną na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Zawsze jest tak, że wyniki też rzutują później w pewien sposób na wybory, na to, jakie są nastroje. Nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego przewidzieć. Muszę jednak powiedzieć, że kompletnie nie zaprzątam sobie tym głowy. Kto będzie miał największy wpływ na wybór nowego prezesa PZN? - To będą prezesi dwóch największych okręgów, bo posiadają największą liczbę delegatów. To Tatrzański Związek Narciarski i Śląsko-Beskidzki Związek Narciarski. Jeżeli pójdą ręka w rękę w stronę któregoś z kandydatów, to ta osoba zostanie prezesem. Prowadzone są obecnie jakieś rozmowy z trenerem skoczków Michalem Doleżalem odnośnie nowej umowy? Ta obecna wygasa po igrzyskach w Pekinie. - Michał jest bardzo dobrym trenerem i także bardzo fajnym partnerem dla całego zespołu. Dobrze się do niego wkomponował. Na razie nie rozmawiamy, ale Doleżal wie, że kontynuacja naszej współpracy jest możliwa nawet bez względu na wyniki. A z wynikami jest tak, że czasami zajmuje się 4, 5, 6 miejsce i medalu nie ma. Wtedy można odtrąbić, że coś nie wyszło. Tak się zdarzyło w ostatnich sześciu latach dwukrotnie, chociażby podczas igrzysk w Pjongczangu w 2018 roku. - Nie wiemy, jakie po igrzyskach będą nastroje, ale wiemy, że Michał wykonuje świetną robotę. Ma świetny warsztat trenerski. Jeżeli chciałby z nami zostać, ja jestem za. Rozmawiałem ostatnio o tym z Adamem Małyszem i czekamy spokojnie. Michał też czeka spokojnie. Póki co kontynuujemy współpracę. 20 listopada rusza Puchar Świata w skokach narciarskich. Zdecydowana większość konkursów pokazana zostanie w telewizji TVN. To duża zmiana w porównaniu do ostatnich wielu lat, gdy te zawody pokazywane były w Telewizji Polskiej. Co dla związku oznacza taka zmiana? - Te najważniejsze rzeczy zostają w Telewizji Polskiej. Muszę powiedzieć, że przez ostatnich dwadzieścia lat współpracowaliśmy z bardzo doświadczonym i zgranym zespołem, który umie się, że tak powiem, zachowywać odpowiednio w trakcie kalendarza zawodów, wie chociażby kiedy można rozmawiać z zawodnikami i tak dalej. Na tę chwilę konkursy Pucharu Świata w Polsce oraz w Rasnovie będą realizowane i transmitowane przez TVP, podobnie jak mistrzostwa świata w lotach narciarskich czy igrzyska olimpijskie. Pozostałe zawody będzie realizować i transmitować telewizja TVN. Dla nas ważne jest, żeby zawody były pokazywane w otwartych kanałach. - Co jeszcze w związku z tymi zmianami wyniknie? Tego nie wiemy. My trochę jakby zostaliśmy trafieni rykoszetem. To co do tej pory było przez nas akceptowane, czyli współpraca z zespołem Telewizji Polskiej, układało się nam bardzo dobrze. Liczymy na to i będziemy współpracować również z TVN-em, choć zdajemy sobie sprawę, że ta współpraca podczas konkursów zagranicznych będzie inna niż podczas krajowych lub podczas najważniejszych imprez. Będziemy się starali zadowolić jakoś obydwie strony, czyli TVP i TVN. Jak to będzie szczegółowo wyglądać i w jakim wymiarze, to o tym będzie decydował m.in. Adam Małysz. Już na ten temat rozmawialiśmy, także z sekretarzem generalnym związku Janem Winkielem. Muszą to wszystko jakoś skoordynować, żeby nie było dla nas jakiegoś niekorzystnego rykoszetu. - Dla nas nic takiego się nie stało. Tak jak mówiłem, najważniejsze jest, żeby ten kto chce oglądać skoki mógł je zobaczyć w telewizji otwartej. Skoki będą pokazywane także w kanałach internetowych więc tak naprawdę to co nas interesuje to będziemy mieli. Z Apoloniuszem Tajnerem rozmawiał w Warszawie Zbigniew Czyż