Przez lata, pełniąc funkcję prezesa Polskiego Związku Narciarskiego, Apoloniusz Tajner miał styczność z polityką. Obserwował zatem to, jakie procesy zachodzą w naszym kraju. Oczywiście zauważył, jak zaostrzył się język polityki w Polsce. Zresztą kampania, która trwa, jest chyba jedną z najbrutalniejszych w ostatnich latach. Tajner podkreśla, że kompletnie nie interesuje go uprawianie polityki właśnie w takim stylu. Apoloniusz Tajner bez ogródek o PiS-ie i Jarosławie Kaczyńskim. "Skok z upadkiem" Wybory 2023. Apoloniusz Tajner chce wejść do polityki Tomasz Kalemba, Interia Sport: Miała być spokojna emerytura z kilkuletnim synem, a tymczasem wchodzi pan do świata polityki. Co pana popchnęło do takiego kroku? Apoloniusz Tajner, były prezes Polskiego Związku Narciarskiego, a obecnie kandydat do parlamentu: - Z tym spokojem to bym nie przesadzał. Leopold jest bardzo dynamicznym dzieckiem. Mam jednak siłę, energię, chęć do działania i pozytywnie patrzę w przyszłość. Mam ogromne doświadczenie, które chciałbym wykorzystać w dalszej działalności na potrzeby naszego kraju i przekuć w realne dobro społeczne. Kto ma walczyć o demokratyczna Polskę dla przyszłych pokoleń? Wiem, ze to doświadczenie można przełożyć na realne działania. Nie ma we mnie zgody na to, co obecnie dzieje się w naszym kraju. Zostałem wychowany w takich wartościach, że każdy ma prawo do odmiennego zdania, ale trzeba siebie szanować. Tymczasem budzimy się w kraju, gdzie trwa wojna polsko - polska. Zabrzmię prosto i trywialnie, ale chce coś dobrego zrobić dla naszych dzieci i wnuków. Dla przyszłych pokoleń. To mam w sercu i to jest prawdziwe. Został pan prezesem Polskiego Związku Narciarskiego w 2006 roku i od polityki nie uciekł, bo jednak trzeba było obracać się w tym świecie z racji pełnionej funkcji. - Pełniąc funkcję prezesa PZN przez 17 lat, otarłem się o wszystkie instytucje związane ze sportem, z organizacją szkolenia sportowego dotyczącego setek klubów, miałem stały kontakt z ministerstwem sportu, z polityką. Przez 17 lat byłem też członkiem zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego i przez ostatnie pięć lat wiceprezesem PKOl. To ogromne doświadczenie. Jak zakończyłem ten etap życia, odsunąłem się całkowicie od Polskiego Związku Narciarskiego. Rozpocząłem nowy etap w życiu. Akurat w tym roku wypadły wybory, a ja otrzymałem propozycję kandydowania od Donalda Tuska. Wiele lat życia spędziłem, trzymając dumnie chorągiewkę w biało-czerwonych barwach. Chce to kontynuować, ale z innej pozycji. Nie było wątpliwości? - Oczywiście, że były. Zdałem sobie jednak sprawę z tego, że dysponuję ogromnym doświadczeniem osobistym, obywatelskim i sportowym. A przede wszystkim życiowym. Patrzę pozytywnie w przyszłość, ale ze spokojem. Ja już nic nie muszę, ja chcę! Nie chce iść na emeryturę, bo wiem, że mogę dużo dobrego wnieść w życie, bazując właśnie na tym doświadczeniu. Wydaje mi się, że jednak w Sejmie powinno być więcej osób zrównoważonych i nastawionych na współpracę, a nie na ciągłą walkę. Dlatego nie sądzę, by agresywna polityka była dla mnie. Mam też nadzieję na to, że znowu w polskiej polityce zagości większa kultura. I nie ukrywam, że chciałbym się do tego przyczynić. Poza tym uważam, że kierunek, jaki Polska obrała w ostatnim czasie, nie jest właściwy. I chciałem też wyrazić swoją opinię publicznie w tym temacie. Dlatego zdecydowałem się na przyjęcie propozycji Donalda Tuska. Kandyduję z listy Koalicji Obywatelskiej, ale jako kandydat bezpartyjny. Nie nadaję się obecnie na to, by wpadać w tryby machiny partii politycznej. Nie mam potrzeby udawać. Wiem, co mogę realnie zrobić, a bawić się w rasowego zawodowego polityka nie mam potrzeby. Gdyby został pan wybrany i został parlamentarzystą, to na czym chciałby się pan skupić? - Tym, co jest realne i w zakresie moich kompetencji. Czyli w zakresie systemu sportu dzieci i młodzieży. Zreformowanie i wzmocnienie sportu dzieci i młodzieży w Polsce. Wspieranie i wzmocnienie roli samorządów w Polsce. W tej chwili samorządy są ograniczone. Dostają coraz więcej zadań, na które otrzymują coraz mniej środków finansowych. Do tego traktowane są wybiórczo. Nie powinno tak to wyglądać. Państwo powinno funkcjonować jako system. Na pewno chciałbym też mocno wspierać drobnych i średnich przedsiębiorców. To oni najbardziej boleśnie odczuwają sytuację w naszym kraju, a przecież w skali kraju to oni stanowią podstawę gospodarczego rozwoju Polski. W tych tematach zobowiązuje się to rzetelnej i uczciwej pracy. Staram się dotrzeć do jak najszerszego grona wyborców. Chcę, by mieli świadomość, że kandyduję. A 15 października - jak na skoczni - zobaczymy, czy dmuchnie z przodu, czy z tyłu. Podchodzę do tego ze spokojem i pozytywnie. Życie mnie tego nauczyło. Apoloniusz Tajner: jesteśmy strasznie podzieleni, kompletnie tego nie rozumiem Bardzo zmieniła się polska polityka na przestrzeni ostatnich lat kilkunastu lat? - Najbardziej dostrzegalne jest to, że polityka bezpośrednio wpłynęła na nasze życie prywatne. Jesteśmy strasznie podzieleni, czego nigdy wcześniej nie było. I tego kompletnie nie rozumiem, jak można było doprowadzić do takiej sytuacji, by w imię interesu politycznego, szczuć ludzi na ludzi i grupy na grupy. Dochodzi do sytuacji, że brat z bratem nie spotyka się już przy wigilijnym stole, bo poróżniła ich polityka. Nie wiem, jak doszło do tego, bo wychowywałem się w kraju, który zawsze był bardzo gościnny i tolerancyjny. W wartościach poszanowania drugiego i prawa do własnego zdania. Nie tak powinna wyglądać demokracja. Zresztą uważam, że w Polsce zagrożone są mechanizmy demokratyczne. Mam czteroletniego syna i chciałbym, by on dorastał w spokojnym kraju, gdzie wyrażenie własnego zdania nie spotyka się z nienawiścią. Kiedy tylko ogłosił pan start w wyborach, to "Gazeta Polska" opublikowała materiał, z którego wynikało, że pana ojciec Leopold wziął udział w zawodach w skokach narciarskich organizowanych przez w czasie wojny przez nazistów. - To kolejny wyraz próby zastraszenia, pogardy, przerabiania zdjęć na potrzeby swojej kampanii nienawiści. Tylko po co? I oczywiście zaraz po ogłoszeniu mojego startu w wyborach. Wcześniej nie było tematu? Rozumiem, że teraz była potrzeba zniszczenia mnie. Ale ja wierzę w Polaków. Wierzę, że mamy mądry naród i doskonale widzą, że to są próby manipulacji, niemające nic wspólnego z rzeczywistością. Nie ma we mnie zgody na to. To jest kampania szerzenia nienawiści. Nie jestem za atakowaniem innych. Jeżeli chcesz wygrać, to pokaż, co masz do zaoferowania, co masz dobrego, a nie niszcz innych. Moja kampania jest o mnie, a nie o atakowaniu innych. Mogę tylko powiedzieć, że jestem dumny z tego, że miałem takiego ojca. To był wspaniały człowiek i sportowiec, który dwukrotnie brał udział w zimowych igrzyskach olimpijskich. Wychował wielu olimpijczyków. Był niesamowicie lubiany i cieszył się olbrzymim szacunkiem. Bardzo go kochałem i to właśnie rodzice przekazali mi największe wartości, które pomogły mi osiągnąć duży sukces. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport Tajner wygadał się o swoich zarobkach. Na kadrę szła prawie cała jego pensja