Ulewne deszcze i mocny wiatr dyktowały skoczkom warunki w trakcie niedzielnego konkursu indywidualnego w Willingen. Reprezentanci Polski przystąpili do niego w niepełnym składzie - Piotr Żyła i Paweł Wąsek nie uzyskali kwalifikacji. Na skoczni, gotowi do zawodów stawili się Kamil Stoch, Aleksander Zniszczoł i Dawid Kubacki. Najdalej z biało-czerwonych w pierwszej serii doleciał Aleksander Zniszczoł. 29-latek mimo trudnych warunków uzyskał aż 146 metrów i z nawiązką prowadził nad resztą stawki. Znajdujący się za nim Ryoyu Kobayashi tracił do Polaka ponad 12 punktów. Niestety przewaga z 1. serii nie przełożyła się ostatecznie na największy sukces w karierze zawodnika WSS Wisła. Efektowne zwycięstwo Polaka w Lillehammer. W końcu sukces na skoczni Zniszczoł miał wszystko, by triumfować w Willingen. Ale ten drugi skok... Seria finałowa konkursu w Willingen przeciągała się. Im bliżej było czołówki, tym częstsze był przerwy spowodowane mocnymi podmuchami groźnego wiatru. Słabo spisał się Kamil Stoch, który uzyskał 125 metrów. Finalnie skończył na miejscu 27. Dużo wyższej finiszował Dawid Kubacki. 33-latek po skokach na odległość 130 i 132,5 metra skończył 18. Polscy kibice wierzyli, że prowadzącego po 1. serii Zniszczoła stać będzie na powtórzenie znakomitego skoku. Niestety przegrał on z warunkami. Zaraz po wyjściu z progu otrzymał mocny podmuch, który przekreślił szanse na daleki lot. 130,5 metra wystarczyło jedynie na zajęcie 8. pozycji. Tym samym wyrównał najlepszy start w karierze. W sobotnim konkursie również był ósmy. Thomas Thurnbichler "namaścił" Aleksandra Zniszczoła. Co za słowa o Polaku. I to w takim momencie W niedzielę w Willingen triumfował Andreas Wellinger. Reprezentant Niemiec wyprzedził Ryoyu Kobayashiego, a także Gregora Deschwandena. Dzięki temu odrobił część strat do Stefana Krafta w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Przyczyny słabego skoku w 2. serii? Aleksander Zniszczoł zdradził szczegóły W rozmowie z redakcją "Eurosport" Zniszczoł nie krył rozczarowania z powodu straconej szansy. Zawodnik przeanalizował swoją próbę i wskazał, co zawiodło. Ostrzeżenie dla Thomasa Thurnbichlera. To się musi zmienić. Jasny komunikat ws. skoczków - Jestem zły, bo chciało się więcej, ale no trudno, trzeba jeszcze poczekać. [...] Myślę że jak na razie wytrzymałem presję i nie starałem się jej na siebie nakładać - dodał. Skoczek zapytany został także o pierwszy skok, po którym prowadził w Willingen. Zniszczoł podkreślił, że pod kątem technicznym była to próba niemal nienaganna - To była petarda. Wszystko się zgrało - dobra rotacja, połączenie od razu za progiem z nartami, super prędkość. Do tego doszła malutka pomoc na dole - skwitował 29-latek.