Aleksander Zniszczoł po raz kolejny udowodnił, że zasługuje na miano lidera kadry polskich skoczków. 29-latek znakomicie spisał się podczas pierwszego konkursu indywidualnego w Lahti, zajmując ostatecznie ósme miejsce. Tyle samo szczęścia nie mieli jednak pozostali podopieczni trenera Thomasa Thurnbichlera, którzy uplasowali się poza czołową trzydziestką. Stoch bez punktów w Lahti. Po skoku wypalił. "Nie czuję się najlepiej" Aleksander Zniszczoł jedynym Polakiem w serii finałowej w Lahti. "Nie będę narzekał" Po konkursie urodzony w Cieszynie nie krył swojego zadowolenia. Krótką rozmowę z Kacprem Merkiem rozpoczął on... pogawędki o pogodzie. "Żona się śmiała, żebym tu szoku termicznego nie dostał, jak wracam z Wisły, gdzie było po 18 stopni" - przyznał z rozbawieniem Aleksander Zniszczoł. Dziennikarz Eurosportu zgodził się z reprezentantem naszego kraju, że różnice temperaturowe są w tym przypadku ogromne. Podczas gdy w Polsce pogoda zwiastuje nadchodzącą wiosnę, w Finlandii temperatury wciąż pozostają na minusie. Podopieczny Thomasa Thurnbichlera nie potrafił nie zgodzić się ze słowami Kacpra Merka. Choć warunki rzeczywiście nie należały do najprzyjemniejszych, Polakowi udało się ukończył rywalizację w czołówce. 29-latek przyznał, że robi wszystko co w jego mocy, aby tej zimy uzbierać jak najwięcej punktów do klasyfikacji generalnej i cieszy go każdy konkurs, w którym zajmuje miejsca w TOP10. Aleksander Zniszczoł podczas wywiadu nie wiedział jeszcze, że Thomas Thurnbichler wybrał już czterech zawodników, którzy zaprezentują się w sobotnim konkursie drużynowym. Choć skoczek nie był jeszcze pewny tego, że to on jako ostatni z Polaków odda swoje skoki, zdecydował się na śmiałą deklarację. "Jeśli trenerem tak postanowi, to dam z siebie wszystko" - podkreślił. Dawid Kubacki na zesłaniu. Nasz skoczek mówi, jak jest. "Zimny prysznic dla wszystkich"