Skoczkowie weekendem w Finlandii inaugurują sezon 2023/2024 w skokach narciarskich. Nadzieje w serca polskich kibiców przed pierwszym konkursem wlał między innymi Adam Małysz, który zdradził, że podopieczni Thomasa Thurnbichlera są dobrze przygotowanie do zimy. Na razie słowa prezesa Polskiego Związku Narciarskiego nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. W Ruce kadra narodowa na razie jest daleko za rywalami, czego dowodem są kwalifikacje. Najlepiej z naszych Orłów spisał się w nich Piotr Żyła. Wiślanin zajął dopiero 29. miejsce. Gorzej wypali pozostali zawodnicy, w tym Kamil Stoch. Co ciekawe, 36-latek po piątkowych skokach wyznał przed kamerami, że zastanawiał się nawet nad odpuszczeniem weekendu w Finlandii. Zawodnik pochodzący z Zębu na razie nie ma powodów do zadowolenia. Sobota przyniosła duże rozczarowanie. Kamil Stoch chciał nam coś przekazać? Tajemnica tkwi w kasku Niepokojące wieści o Kamilu Stochu. Ten dane mówią wszystko Co ciekawe, trzykrotnemu mistrzowi olimpijskiemu raczej nie zdarzały się w ostatnich latach "wpadki" na początku zmagań. Ostatni raz taki przypadek, kiedy Polak nie punktował w pierwszym konkursie indywidualnym, miał miejsce w sezonie 2012/2013, a więc jeszcze za kadencji Łukasza Kruczka. Wówczas w Klingenthal 36-latek uplasował się dopiero na 37. miejscu. Jak wiemy, mimo rozczarowującego startu zawodnik sięgnął w kolejnych miesiącach po złoto mistrzostw świata w Predazzo, a później po historyczny brąz z drużyną. Teraz jednak musi przełknąć gorzką pigułkę i przygotować się na niedzielny konkurs indywidualny, bowiem w sobotę podopieczny Thurnbichlera uplasował się dopiero na czterdziestym trzecim miejscu (113,5 m). Liderem na półmetku rywalizacji jest Stefan Kraft. Awans do finału wywalczył tylko jeden Polak - Dawid Kubacki (23. lokata). Fatalne skutki decyzji FIS w skokach. Niebawem może nie być kwalifikacji