O czasach, kiedy polscy skoczkowie walczyli o czołowe miejsca w konkursach, można póki co zapomnieć. Kolejny raz pokazał to weekend z Pucharem Świata w Sapporo, gdzie zabrakło co prawda np. Aleksandra Zniszczoła, ale gdzie do rywalizacji stanął najlepszy z naszych reprezentantów, czternasty w klasyfikacji generalnej Paweł Wąsek. W sobotę zakończył zmagania na dziewiętnastej pozycji - i to był najlepszy wynik tego dnia wśród Biało-Czerwonych. W niedzielę lepszy od lidera kadry okazał się szesnasty w stawce Kamil Stoch, 25-latek uplasował się tuż za nim. - Druga dziesiątka to na pewno nie jest wielki sukces - przyznał Paweł Wąsek przed kamerami Eurosportu. - Szczerze mówiąc to nie wiem, dlaczego te skoki tu tak wyglądały. Musimy je na pewno przeanalizować. Według mnie czucie na progu i pierwsza faza lotu fajnie funkcjonowały, ale jakby mi prędkości na dole brakowało. Problemem było, żeby po prostu odlecieć - tłumaczył, co jest kolejnym powodem do niepokoju. Połowa lutego, a tu już wiadomo. Austriak zdobywcą Kryształowej Kuli w tym sezonie Dwa lata temu było złoto. Za chwilę najważniejsza impreza sezonu Czasu, by cokolwiek poprawić, pozostało bowiem niewiele, bo za niecałe dwa tygodnie zaczyna się najważniejsza impreza w tym sezonie, mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, które odbywają się co dwa lata. Ostatnio w Planicy Polska zapisała na swoim koncie dwa medale za sprawą skoków narciarskich. Złoto w konkursie indywidualnym na skoczni normalnej wywalczył Piotr Żyła, z kolei w zawodach indywidualnych na obiekcie dużym po brąz sięgnął Dawid Kubacki. Wtedy jednak sytuacja w polskiej kadrze była skrajnie odmienna od tego, co obserwujemy teraz. Kubacki zakończył sezon na czwartej, a Żyła na szóstej pozycji w klasyfikacji generalnej. - Od środy mamy dołączyć do reszty drużyny, na zgrupowanie do Wisły czy do Szczyrku, nie wiem w sumie. Mamy skakać tu i tu. Muszę zobaczyć, jak będę funkcjonował po powrocie do domu i będę na bieżąco w kontakcie z trenerami - mówił w niedzielę Paweł Wąsek.