Choć Dawid Kubacki skakał w czwartek naprawdę wyśmienicie, to jednak Thomas Thurnbichler, trener naszej kadry, długo rozmawiał po kwalifikacjach ze swoim zawodnikiem. - Skoki narciarskie polegają na ciągłej pracy. Dopieszcza się detale. I tak było też w Bischofshofen od pierwszego skoku treningowego. Jestem zadowolony, bo ze skoku na skok wyglądało to coraz lepiej - mówił Kubacki. Turniej Czterech Skoczni. Akcja ratunkowa Kubackiego 32-latek miał duże problemy przy lądowaniu w kwalifikacjach. - I z tego nie jestem zadowolony. To jednak był wynik wcześniejszej pracy i innego założenia. Trochę źle podszedłem do lądowania. Było chyba trochę więcej niż zwykle prędkości, a przy tym nierówno wylądowałem. Trzeba się było ratować, bo środek ciężkości nie był w tym miejscu, co trzeba. Nie zrobiło mi się ciepło, bo aż tak źle nie było. Miałem jednak świadomość, że stracę kilka punktów - opowiadał Kubacki. Przez całe kwalifikacje padał rzęsisty deszcz, ale nasz skoczek przyznał, że nie było problemów z najazdem. Dawid Kubacki poleciał z wagi Zapytany o to, czy pojawia się już zmęczenie po tylu dniach treningu, odpadł: - Myślę, że nie. Jakby tego było mało, to jeszcze dzisiaj walnęliśmy sobie na skoczni trening siłowy. To znaczy, że jeszcze jest energia. Od strony mentalnej też nie ma problemu. Widać zresztą po nas wszystkich, że cieszymy się skokami, a to znaczy, że z głową jest w porządku. Kubacki nie jest zmęczony, ale przyznał, że Turniej Czterech Skoczni jest dla niego dużym wydatkiem energetycznym. - Widać to po wadze. Straciłem około 1-1,5 kg. Mam świadomość, że trzeba tej wagi pilnować, bo są odpowiednie przepisy. Mieszczę się jednak jeszcze w limicie - przyznał multimedalista olimpijski. Z Bischofshofen - Tomasz Kalemba, Interia Sport