Od miesiąca zagraniczne media huczą o konflikcie w norweskiej kadrze skoczków narciarskich. Na zawody z drużyną przestał jeździć trener Alexander Stoeckl. Jak sam przyznał, nie chciał pogarszać i tak już napiętej atmosfery w ekipie. Zawodnicy zaczęli sygnalizować tamtejszej federacji o potrzebie zmian w sztabie szkoleniowym. Nastroje początkowo starał się tonować dyrektor sportowy do spraw skoków narciarskich, Clas Brede Braathen. "Jesteśmy zadowoleni z pracy Alexandra, a jego CV świadczy o jego poziomie. Po powrocie skoczków z Japonii i ich rozmowie z trenerem postaram się być mediatorem w tym konflikcie, który musimy jak najszybciej rozwiązać" - oznajmił po wybuchu całej afery. Niestety z tygodnia na tydzień sytuacja się nie poprawiła, a posada Stoeckla w zespole rywali Polaków stoi pod dużym znakiem zapytania. Wpadka na podium Pucharu Świata w skokach w Oslo. Kraft szybko się zorientował Co dalej z Alexanderm Stoecklem? Gwiazdor skoków nie owija w bawełnę Problemów w kadrze nie mają za to Austriacy, którzy prowadzą obecnie w klasyfikacji Pucharu Narodów. Ponadto lider zespołu Stefan Kraft jest na dobrej drodze do wywalczenia trzeciej w swojej karierze Kryształowej Kuli. Po dwóch konkursach w Oslo 30-latek prowadzi również w tabeli Raw Air. Choć zawodnik skupia się na swojej pracy, widzi, co dzieje się w norweskiej ekipie. Po niedzielnych zmaganiach na Holmenkollbakken sportowiec zabrał głos w sprawie konfliktu w Norwegii. "Myślę, że to nie jest prosta sytuacja. Nie wiem, co się stało, więc niewiele mogę na ten temat powiedzieć. Być może istnieją pewne nieporozumienia po obu stronach, zarówno u sportowców, jak i trenerów. Najlepiej jest porozmawiać o problemie i go rozwiązać"- zdradził Kraft w rozmowie z NRK. Lider PŚ dodał, że Stoeckl, który z pochodzenia jest Austriakiem, mógłby wrócić do ojczyzny i tam kontynuować swoją karierę trenerską. Najpierw koniec kariery w skokach, teraz taka niespodzianka. Wygrał turniej i jest milionerem