Zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni to wciąż jeden z najważniejszych kąsków każdego kolejnego sezonu, z pominięciem głównych imprez mistrzowskich. Nie powinny więc dziwić emocje, gdy gra toczy się o Złotego Orła. W Innsbrucku nieomal byliśmy świadkami scenariusza, który na półmetku rywalizacji wydawał się już mało prawdopodobny, bowiem lider klasyfikacji generalnej TCS Halvor Egner Granerud zbudował bardzo okazałą przewagę nad liderem w "generalce" Pucharu Świata, Dawidem Kubackim. Tymczasem po pierwszej serii Polak odrobił aż 12,8 pkt (z łącznej straty 26,8 pkt). Wszystko jednak zmieniły finałowe próby, gdy fenomenalnym lotem popisał się Norweg. Koniec końców przegrał z Kubackim, ale tyko o 3,5 pkt, więc wciąż to Granerud z przewagą 23,3 pkt rozdaje karty przed ostatnim turniejem w Bischofshofen. Trener Norwegów domagał się wyjaśnień. Szef jury tłumaczy decyzję Szkopuł jednak w tym, że właśnie ta niewielka strata nie daje spokoju Norwegom, a najbardziej trenerowi ich kadry, Alexandrowi Stoecklowi. Szanowany szkoleniowiec w rozmowie z norweskim NRK wskazał, że stratę Granerudowi sprezentowali sędziowie w pierwszej serii, gdy obniżyli belkę startową dla Polaka. - Tak to czuję, że Granerud tym przegrał - powiedział Stoeckl, a trzeba wiedzieć, że każdy stopień niżej wiązał się z ekstra 4,3 pkt dla zawodnika. - Byłem bardzo zirytowany. Nie tylko ja, również pozostali trenerzy, z wyjątkiem oczywiście tych z Polski. Są wdzięczni, kiedy to się dzieje, ale wszyscy inni tylko kręcą głowami. Wystarczy zapytać jury, dlaczego zdecydowali się zejść o jedną barierę - pieklił się Stoeckl. I doczekał się odpowiedzi. Do sprawy odniósł się Stefan Wolf, pełniący rolę kierownika jury. - Naszym podstawowym celem jest bezpieczeństwo sportowców. Dlatego postanowiliśmy nie ryzykować. Kubacki był wówczas najlepszym skoczkiem w Innsbrucku. Nie chcieliśmy ryzykować, że skoczy za daleko, więc postanowiliśmy obniżyć belkę - jasno wytłumaczył Wolf. Czy to wyjaśnienie ostatecznie zakończy sprawy? Swojemu vis-a-vis w trenerskim gnieździe odpowiedział także wywołany do tablicy trener naszej kadry. Thurnbichler też starał się uzasadnić celowość zejścia z ósmej na siódmą belkę startową. - Gdyby jury nie obniżyło belki, to ja sam bym to zrobił. Dawid skoczył z ósmej belki w serii próbnej i osiągnął 128 metrów przy lekkim tylnym wietrze, w dodatku w kombinezonie treningowym. Dla Dawida belka siódma była idealna - powiedział szkoleniowiec Orłów. Wtórował mu Kubacki: - Myślę, że gdyby jury nie chciało podjąć tej decyzji, to zrobiłby to trener. Z wiatrem było dość stabilnie i oddałem dobry skok. Nie powiedziałbym, że jury podjęło złą decyzję.