Adam Małysz jeszcze kiedy pełnił rolę dyrektora ds. skoków narciarskich w Polskim Związku Narciarskim, ściągnął do pracy w naszym kraju Thomasa Thurbnichlera. I nasza kadra skoczków wyraźnie odżyła. Znowu pojawiły się sukcesy. Było jednak kilka spraw, które wymagają wprowadzenia zmian. - Chodzi o to, by była jedna myśl szkoleniowa, bo inaczej robi się miszmasz. Thomas już teraz wie, że nie może być tak, że każdy idzie w swoją stronę - powiedział Małysz w rozmowie z Interia Sport. Prezes PZN zapewnił też wszelkie możliwe wsparcie dla Dawida Kubackiego. Wszystko po to, by mógł w spokoju kontynuować karierę, jeśli tylko będzie mógł wrócić do skakania. Adam Małysz: całe polskie skoki muszą współpracować, Thomas Thurnbichler myśli przyszłościowo Tomasz Kalemba, Interia Sport: Zatrudnienie Thomasa Thurnbichlera na stanowisku trenera kadry polskich skoczków to był pana pomysł. Jest pan zadowolony z pierwszej zimy pod jego wodzą? Adam Małysz: - Nie mam niedosytu po tym sezonie. Myślę, że gdyby do końca sezonu startował Dawid Kubacki, to pewnie wywalczyłby drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Stało się jednak inaczej. To była sytuacja losowa. Po tej zimie trzeba być bardzo zadowolonym. Widać, że wszyscy świetnie wykonali swoją robotę. Były przecież medale w mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym i w mistrzostwach świata juniorów. Najlepszy sezon w karierze miał Dawid, a Piotrek drugi w historii swoich startów w Pucharze Świata. Do tego znowu został mistrzem świata. Blisko był Kamil Stoch, ale ciągle czegoś brakowało, by przebić się do czołówki. Najlepszy sezon, choć ze wzlotami i upadkami, zanotował Paweł Wąsek. Do tego przełamał się w Planicy i to jest jego największe zwycięstwo. Zadziałała praca sztabu, psychologa i samego zawodnika. To ważne, że zgodził się skakać, bo to jest kapitał na przyszłość. Najlepszy sezon zanotował też Olek Zniszczoł i tym samym wszystkich chyba zaskoczył. Było zatem naprawdę dobrze, choć pewnie będą i tacy, którzy stwierdzą, że na zapleczu nie działo się najlepiej. W całym sezonie nasi skoczkowie tylko dwa razy stawali na podium Pucharu Kontynentalnego. Z drugiej strony, gdyby dobrze się przyjrzeć, to duży postęp zrobiła grupa młodych skoczków, a przecież o to nam chodziło. Thurnbichler miał pociągnąć naszych młodych zawodników, ale też w pierwszym roku pracy musiał się skupić na tym, by zrobić wyniki. Tak było też ze Stefanem Horngacherem. On pierwszy rok poświęcił tylko na kadrę A. Tyle że w kolejnych nic się nie zmieniło. - No właśnie. I to był największy problem. Stefan Horngacher zupełnie nie skupił się na młodych zawodnikach. Stworzył bardzo hermetyczną kadrę. Teraz będziemy chcieli uniknąć podobnej sytuacji. Widzę, że Thomas myśli przyszłościowo. Zresztą sprowadził się do Polski i chce stworzyć solidne podstawy w naszych skokach. Staramy się dawać mu w tym wolną rękę. Chcemy, by nakreślił nam plan, jak miałoby wyglądać szkolenie w Polsce poza kadrą A. Całe polskie skoki muszą bowiem współpracować i grać do jednej bramki, by przyniosło to efekty. "Potrzebna jedna myśl szkoleniowa, inaczej robi się miszmasz" Już słyszeliśmy o projekcie, który będzie się nazywał "Plan Małysza"? - Nie wiem, kto to wymyślił. Nie ma czegoś takiego jak "Plan Małysza", bo to jest pomysł i praca wielu osób. Rzeczywiście chcemy się skupić głównie na juniorach. Powielamy bowiem ich szkolenie. Mamy kadry juniorów, ale ci sami zawodnicy są przecież w Szkołach Mistrzostwa Sportowego. Mamy plan, by to zmienić i podnieść prestiż tych szkół. To ma być coś na wzór szkoły w austriackim Stams. Wcale nie jest powiedziane, że to wypali, ale jak nie spróbujemy, to dalej wszystko zostanie po staremu. Moim zdaniem warto w to zainwestować i iść w tym kierunku. Thomas Thurnbichler mówił jednak o tym, że w Polsce jest system szkolenia i polskie skoki zrobiły znacznie więcej w ostatnich latach, niż nam się wszystkim wydaje? - Tu bardziej chodzi o to, by obrać jeden kierunek. Mamy trenerów w klubach, szkołach i kadrach, ale w każdej z tych grup są inne treningi. Chodzi o to, by była jedna myśl szkoleniowa, bo inaczej robi się miszmasz. Zawodnik ze szkoły jedzie na kadrę i trenuje zupełnie inaczej. W tym roku taki problem był z kadrą A i kadrą B. Thomas trochę narzekał na to, zresztą Maciej Maciusiak też. Kiedy przyjeżdżał do niego Kuba Wolny, to nie wiedział, co ma robić, bo trenował trochę inaczej. Tu trzeba to poprawić. I tak miało być już za Horngachera. Thomas mówił, że w pierwszym roku chciał się wszystkiemu dobrze przyjrzeć, by w kolejnym wyznaczyć drogę, jaką trzeba podążać. Już teraz wie, że nie może być tak, że każdy idzie w swoją stronę. Będzie więcej zagranicznych trenerów w polskich skokach Będą duże zmiany w kadrach i sztabach? - Wciąż pracujemy nad tym, jak to wszystko poukładać. Thomas Thurnbichler ma przygotować nam schemat, jak kadry powinny wyglądać. Chcemy też coś zrobić z dziewczynami. Jak to teraz nie wypali, to już nie wiem, co zrobić ze skokami kobiet w Polsce. Na pewno chcemy ściągnąć do pracy w skokach Stefana Hulę. Już zresztą zapisał się na studia. Musi zrobić kurs trenerski. Chcemy go podciągnąć pod program "Młody Trener". Nie chcemy doprowadzać do sytuacji, że zawodnik kończy karierę i od razu zostaje asystentem trenera. Tak to wyglądało do tej pory. W kadrach on sobie oczywiście poradzi, bo wie, jak to wszystko wygląda, ale nie ma doświadczenia w pracy z młodzieżą. I przez to brakuje nam trenerów na dole. Dlatego stawiamy na szkolenie trenerów. To będą zmiany? - Dostaliśmy już pierwszą propozycję od Thomasa, jeśli chodzi o trenerów. W Polsce nie mamy zbyt wielu doświadczonych szkoleniowców, ale z drugiej strony też nie pozwolić sobie na to, by stracić tych, których mamy. Myślę, że nie będzie wielkich zmian, ale na pewno wymaga to wszystko uporządkowania. Pewnie sprowadzimy też kolejnych trenerów z zagranicy, ale na razie nie chcę mówić o nazwiskach, bo wciąż prowadzimy rozmowy. Jest już kandydat do kadry kobiet w skokach? - Nie mamy jeszcze nic dogranego na sto procent, bo szalenie trudno jest znaleźć kogoś do szkolenia kobiet. Doszliśmy do wniosku, że nie możemy zaczynać wszystkiego od początku, bo na wiele lat wypadniemy wówczas z mikstów. Trzeba zatem dalej pracować z tymi dziewczynami, które mamy, ale też mocno skupić się na szkoleniu w tych najmłodszych kategoriach. Cały czas wierzę, że te dziewczyny potrafią dobrze skakać. Jest na pewno szansa na trenera z bardzo wysokiej półki. PZN zrobi wszystko, by stworzyć Dawidowi Kubackiemu jak najlepsze warunki Sytuacja losowa sprawiła, że Dawid Kubacki nie dokończył sezonu. Jest pomysł, co zrobić, by w ogóle nie zakończył kariery, bo na pewno teraz będzie potrzebował znacznie więcej czasu dla rodziny? - Rozmawiamy na ten temat. Nawet we wtorek mówiłem o tym z Thomasem. On twierdzi, że w razie potrzeby do dyspozycji są trenerzy bazowi i oni spokojnie mogą prowadzić treningi. Jest skocznia w Zakopanem, więc Dawid nie będzie musiał wyjeżdżać. Na pewno da się to wszystko ułożyć. Nie pytając zarządu, zadeklarowałem, że zrobimy wszystko, by jak najbardziej pomóc Dawidowi i dać mu szansę na kontynuowanie kariery. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport