- Gdybym jeszcze raz miał możliwość podjęcia decyzji, czy zareagować w ten sam sposób czy nie, to postąpiłbym zdecydowanie tak samo. Po prostu, w pewnych momentach, gdy już nic innego nie dociera do człowieka, to czasami trzeba nim trochę wstrząsnąć. Wiemy doskonale, że młodzi teraz non stop "siedzą" w internecie, więc jeśli przeczyta coś, co może nim wstrząsnąć, to bardzo dobrze. A jeśli i to nie zadziała, to już nic nie jest w stanie mu pomóc - przekonuje Adam Małysz, którego ostre słowa mocno dotknęły nastoletniego skoczka z Gilowic Dominika Kastelika. Przypomnijmy podłoże zdecydowanej krytyki pod adresem młodego sportowca, jaką nasz legendarny skoczek zamieścił na swoim oficjalnym profilu na Facebooku. Kastelik podpadł podczas dwóch konkursów, rozgrywanych w Park City. Najpierw, podczas startu indywidualnego, miał manipulować przy sprzęcie, co skończyło się dyskwalifikacją, a w konkursie drużynowym jego upadek pogrzebał szanse reprezentacji na zajęcie miejsca na podium. Nasz dyrektor oczywiście nadmienił, że wywrotka przy lądowaniu może zdarzyć się każdemu, ale zwrócił uwagę na inny aspekt: "lądując w ten sposób muszę być przygotowany, mięśnie muszą być napięte, a nie od niechcenia, jakby mi to zwisało. Po prostu nie mogę tego pojąć!" - to fragment wiadomości z 4 lutego, autorstwa obecnego dyrektora w Polskim Związku Narciarskim. Kilka dni temu do owianych złą sławą wydarzeń ze swoim udziałem ustosunkował się sam Kastelik. W rozmowie z portalem skijumping.pl wypowiedział między innymi takie słowa. "Nie mam żalu do Adama, ale nie spodziewałem się, że takie słowa mogą wypłynąć z ust mojego idola. Na pewno taka krytyka na całą Polskę dość mocno wpływa na psychikę" - stwierdził jeden z naszych najbardziej utalentowanych skoczków młodego pokolenia. Tym samym dał do zrozumienia, że poczuł się publicznie napiętnowany. - Powiedzmy, że przez chwilę czuł się napiętnowany, ale ja życzę mu jak najlepiej. Żeby się opamiętał, wziął za siebie i udowodnił przede wszystkim mnie, że naprawdę potrafi - odpowiada Małysz. Legenda naszych skoków i tak bardzo cedzi słowa wobec swojego młodszego kolegi po fachu. Nie rozstrzyga, czy jego krytyka była bardzo jednoznaczną oceną incydentalnego postępowania Kastelika, czy całościowego podejścia do sportu tego młodego człowieka. - Nie chciałbym tego w tym momencie komentować, na to przyjdzie czas po sezonie. Trzeba zastanowić się, jak rozwiązywać takie sytuacje, jak ta, która wydarzyła się w Park City. Generalnie nie było widać zaangażowania zawodnika, który reprezentował Polskę na arenie międzynarodowej, a jego zachowanie nie było takie, jak być powinno - tłumaczy Orzeł z Wisły. Nasz czterokrotny mistrz świata i czterokrotny medalista olimpijski zgodził się za to wyjaśnić, co w ogóle skłoniło go, aby w ten sposób spróbować dotrzeć do młodego reprezentanta kraju. - Moja reakcja oczywiście była spowodowana pewną bezradnością trenerów, którzy mogą tłumaczyć i mówić, a zawodnik i tak robi swoje. Ja swój raport na pewno przekażę Polskiemu Związkowi Narciarskiemu, a co już związek z tym zrobi, to okaże się na wiosnę - podsumował Małysz. Artur Gac