Artur Gac, Eurosport.Interia: Jak od "kuchni" wyglądało podjęcie decyzji o włączeniu do pierwszej reprezentacji pana siostrzeńca Tomasza Pilcha? Adam Małysz, dyrektor w PZN: - Wiadomo, że jest to młody zawodnik i ciężko było podjąć decyzję. Już nie raz byli zawodnicy, którzy pojechali na Turniej Czterech Skoczni, zaczynając od początku, czyli od konkursu w Oberstdorfie i trochę ich to przytłoczyło. Później było im ciężko się pozbierać. Trochę baliśmy się, lecz decyzja była podejmowana w dużym gronie, z trenerami, podczas treningów w Zakopanem. Chcieliśmy znaleźć jak najlepsze rozwiązanie i chyba to jest najlepsze. Co przemówiło za Innsbruckiem, czyli trzecim z czterech konkursów w TCS? - Przede wszystkim szkoda by było, żeby Tomka nie wypróbować w Pucharze Świata, skoro tak dobrze skacze w Pucharze Kontynentalnym. Z drugiej strony trzeba uważać, by zbyt wcześniej nie zrobić mu krzywdy. Konkursy w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen są dosyć ciężkie, bo tu wszystkie się rozpoczyna. A w związku z tym pojawia się dużo mediów, presja i ogromne oczekiwania, by jak najlepiej zacząć. Dlatego podjęliśmy decyzję, że uda się do Innsbrucku, a najpierw - w drugi dzień świąt - pojedzie do Engelbergu na Puchar Kontynentalny. W dyskusji jakie było pana zdanie? - Podobne jak trenerów, stąd Tomek jedzie do Austrii, a nie zaczyna rywalizacji od początku cyklu. Tak jak powiedziałem, decyzja w tej sprawie została wypracowana wspólnie. Wiem, że Maciek Maciusiak, czyli główny trener Tomka, nie bał się tego, żeby jego podopieczny pojechał do Oberstdorfu, ale zgodził się z tym, że może będzie lepiej, by nie zaczynać od początku. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to pewnie pojedzie dalej, czyli do Bischofshofen i może na kolejne konkursy, ale z wyłączeniem lotów narciarskich, bo na to dla niego jest za wcześniej. Jaki wynik w wykonaniu Tomka będzie "dobry"? - Punktowanie. Bądźmy szczerzy, nikt nie chce jechać na zawody Pucharu Świata i nie dostawać się do najlepszej "30" w konkursie. Zazwyczaj bywało tak, że zawodnicy, którzy wygrywali w Pucharze Kontynentalnym, w Pucharze Świata zajmowali lokaty w okolicach 25-30 miejsca, a czasami udawało im się jeszcze lepiej. Generalnie poziom jest trochę inny, dlatego jeśli Tomek zapunktowałby w Innsbrucku, to z pewnością świadczyłoby, że jego poziom jest w tym momencie wysoki. A wtedy warto go brać na kolejne konkursy. Jeśli zaś miałby z tym problemy, to wtedy zastanowimy się, co dalej: czy jeszcze próbować czy wrócić do "kontynentala" i na spokojnie przygotowywać się do mistrzostw świata. Co w tej chwili jest największym atutem Pilcha? - Jest bardzo dynamiczny, a jego odbicie na progu było zauważane już dużo wcześniej. W ostatnim czasie pod względem techniki bardzo poszedł do przodu. Ma także bardzo szybkie nogi, które często porównywano do moich. Pewnie mamy jakieś wspólne geny, ale obecna postawa jest w głównej mierze jego zasługą. Analogi między wami jest więcej, bo pan też debiutował w zawodach Pucharu Świata mając 17 lat, w dodatku również podczas Turnieju Czterech Skoczni. - Zgadza się, z tym że ja byłem w stawce od pierwszego konkursu TCS, ale pierwsze punkty zdobyłem dopiero w Innsbrucku. Pan punktowo zadebiutował w Innsbrucku, a siostrzeniec Tomek wejdzie do stawki na skoczni Bergisel. Wszystko układa się w piękną historię... - Ta skocznia jest teraz zupełnie inna, ale jakieś znane mi "drobiazgi" na pewno zostały. Zobaczymy, co się wydarzy, ale nie ma sensu teraz gdybać, bo najpierw trzeba coś zrobić, by móc zacząć o tym mówić. O Tomku też nikt nie mówił, dopóki nie wygrał dwóch zawodów w Pucharze Kontynentalnym. Dlatego na razie pozostawmy ten wątek (śmiech). Wujek Adam Małysz czuje dumę, widząc że siostrzeniec przebija się do ścisłej elity? - Oczywiście, że czuję dumę, ale na pewno nie mogę dać tego po sobie poznać. Pełniąc funkcję w Polskim Związku Narciarskim absolutnie nie mogę dać odczuć innym zawodnikom, że w jakikolwiek sposób próbuję faworyzować siostrzeńca, a zarazem chrześniaka mojej żony. To byłoby przykre dla wszystkich, dlatego w życiu do czegoś takiego nie dopuszczę. Tomek na pewno nie ma łatwiej. Powinien brać pod uwagę, że sam musi wywalczyć sobie miejsce, a jeśli naprawdę jest w dobrej dyspozycji, to tylko można mu pomagać. Rozmawiał Artur Gac