- To na pewno nie było wezwanie na dywanik. To za dużo powiedziane, ale taka rozmowa była nam potrzebna. Thomas zapewnił, że w treningu nie popełnił żadnego błędu, z czym się zresztą z nim zgodziłem, ale jednak tuż przed początkiem sezonu pojawiły się problemy - powiedział Adam Małysz, prezes PZN, w rozmowie z Interia Sport. Teraz nasi zawodnicy skupią się na spokojnych treningach na Średniej Krokwi. Oczywiście, o ile pozwoli aura. Dopiero po nich Thomas Thurnbichler ogłosi skład na Puchar Świata w Engelbergu (15-17 grudnia). Jeżeli ktoś będzie potrzebował dodatkowych sesji treningowych, wówczas do Szwajcarii nie pojedzie. O tym wszystkim austriacki szkoleniowiec zdecyduje po krótkim zgrupowaniu w Zakopanem. Wymowny gest polskiego skoczka, teraz się tłumaczy. Chciał przekazać jedną ważną rzecz Skoki narciarskie. Spotkanie Adam Małysz - Thomas Thurnbichler. Rozmawiano o kryzysie i przyszłości polskich skoków Tomasz Kalemba, Interia Sport: - Za polskimi skoczkami trzeci niezbyt udany, choć najlepszy weekend w Pucharze Świata. Zdecydował się pan wezwać na dywanik trenera kadry Thomasa Thurnbichlera? Adam Małysz: - To na pewno nie było wezwanie na dywanik. To za dużo powiedziane. To była dobra rozmowa, która była nam potrzebna To była owocna rozmowa? - Tak. Cieszę się po tej rozmowie z tego, że mamy podobne zdanie, w czym tkwi problem naszej kadry. Teraz trzeba po prostu spokojnie nad tym popracować. Na pewno przykre jest to, że trzeba robić to w tym momencie, kiedy trwa już sezon. Niestety tak się zdarza. Nie zawsze jest idealnie i pięknie. W takich sytuacjach kryzysowych trzeba jednak szukać wyjścia z sytuacji. Jakie są zatem plany na to? - Teraz skoczkowie mają mieć treningi na Średniej Krokwi w Zakopanem. Jeśli oczywiście się uda je przeprowadzić, bo jest odwilż i aura jest bardzo zmienna. Mają być dwa-trzy treningi i wtedy Thomas zdecyduje, kto pojedzie na zawody Pucharu Świata do Engelbergu. W czasie tych treningów to nie będzie próba nie naprawy, ale zrobienia wszystkiego, by było dobrze. Jestem zdania, zresztą Thomas też, że nie zostały popełnione błędy latem w treningu. Raczej wszystko było pod kontrolą i wyglądało w porządku. Zawiodła po prostu technika i to w ostatnich dniach przed startem Pucharu Świata. Przecież jeszcze w Klingenthal na finale Letniego Grand Prix Dawid Kubacki stał na podium, a potem wszyscy się pogubili. Co jest tego przyczyną? - Posypała się - i to jest zdaniem nas obu - pozycja dojazdowa. Przez to została rozchwiana technika. Czasem potrzeba kilku spokojnych skoków, by wrócić na dobre tory, a czasem jednak potrzeba więcej czasu. Na zawodach jest trudno pracować nad tym. Stąd też pojawiały się wypowiedzi Kamila Stocha i Dawida Kubackiego, że otrzymują zbyt wiele informacji i gubią się w tym wszystkim. Nie ma się jednak czemu dziwić, bo na zawodach trzeba reagować błyskawicznie, a trener chce jak najlepiej dla skoczków. Dlatego, jeśli pojawił się problem, to szkoleniowiec szukał rozwiązań. Jeśli coś nie działa, to szuka się czegoś innego, a na zawodach nie ma na to czasu. Dlatego ten spokojny trening jest tak potrzebny. Tylko na nim można znaleźć odpowiednią pozycję. Taki problem przecież już pojawił się w kadrze dwa lata temu. W ubiegłym roku udało się ten problem opanować i to całkiem prostymi ćwiczeniami. Nic się w tym sezonie nie wydarzyło takiego, żeby miało być inaczej. Taki spokojny trening to zatem dobry pomysł? - To bardzo dobry krok Thomasa. Trzeba jednak oddać kilkadziesiąt skoków, żeby utrwalić na spokojnie tę pozycję najazdową. Bez nerwówki. Jeśli tych skoków będzie za mało w najbliższych dniach, to Thomas zadecyduje, że pewni zawodnicy zostaną na kolejne treningi i do Pucharu Świata wrócą dopiero na Turniej Czterech Skoczni. Adam Małysz: potrzebujemy świeżej krwi. Thomas Thurnbichler ma przygotować plan Dyskutowaliście o tym, dlaczego Niemcy tak odskoczyli światu? - Oni odrobili lekcję. W zeszłym roku skakali zupełnie inaczej i mieli duże problemy. Przy zmianach w sprzęcie trzeba skakać trochę inaczej. Jak? - Już nie ma tego mocnego pchania w podłogę, jak za czasów, gdy był u nas Stefan Horngacher. Wtedy zawodnik dostawał się bardziej w górę, ale rotacji nabierał przez mocne pchanie. Teraz trzeba szukać przede wszystkim kierunku i szybkości w locie. To można uzyskać przede wszystkim dzięki aktywnej i stabilnej pozycji. Tymczasem nasi zawodnicy właśnie z tym mają problem. Jeśli zawodnik ruszy z belki, to nie ma w głowie tego, co ma zrobić, tylko ma jechać stabilnie i pchać. Ze stabilnym kolanem nabiera kierunku i szybkości w powietrzu. Jeśli to jest zachwiane, to pojawiają się różne błędy. One są czasem drobne i wówczas wygląda to tak, jak w piątek w Klingenthal, kiedy pojawiło się kilka dobrych skoków. Gdy jednak są zawody, to dochodzi trochę stresu i pojawia się napięcie. Wtedy wychodzą większe błędy. Zmiany sprzętowe mogą mieć wpływ na to, co widzimy w Pucharze Świata, bo z problemami borykali się poza Polakami także Norwegowie i Słoweńcy. Ci ostatni w Klingenthal skakali już jednak bardzo dobrze. - Nie da się wykluczyć tego, że Niemcy lepiej zaadaptowali się do nowego sprzętu. Mogą też coś mieć w sprzęcie, ale jest to w tym momencie niewidoczne. A może po prostu mają w tym momencie o wiele lepszą technikę. Poza tym - i tu trzeba być szczerym - my wciąż mamy tylko starszych zawodników. Oni też mogą czuć zmęczenie, bo przecież na bardzo wysokim poziomie skaczą już wiele lat. Potrzebujemy przede wszystkim dopływu świeżej krwi. I na ten temat też rozmawialiśmy z Thomasem. Obiecał, że będzie dużo mocniej koncentrował się na młodszych skoczkach. Wiem, że to jest trudne, bo nie możemy zostawić na boku tych najbardziej zasłużonych zawodników, bo popełnilibyśmy grzech. Na pewno jednak trzeba zrobić coś, by w kadrze pojawiały się nowe twarze, bo za chwilę zostaniemy - jak to się mówi - z ręką w nocniku. Thomas Thurnbichler ma jakiś pomysł na to, co zrobić? - Nie ma łatwego zadania. Media od razu zaatakowałyby go, a także PZN, gdybyśmy zaczęli się mocniej koncentrować na młodszych zawodnikach. Trzeba to wszystko wyważyć. Trzeba dać to, czego potrzebują, starszym zawodnikom, ale jednak znacznie więcej czasu trzeba zacząć poświęcać młodym skoczkom, bo oni bardziej potrzebują opieki niż starsi zawodnicy. Do końca sezonu Thomas ma przygotować plan nowego systemu treningu. Teraz ma się jednak skupić przede wszystkim na tym, by ci zawodnicy, którzy teraz są w kadrze, nabrali ochoty do skakania. A z tym jest problem? - Mają ochotę do skakania, ale jak widzę ich w telewizji, to nie wygląda to dobrze. Nawet w samych wywiadach widać, że są zrezygnowani. Czasami nawet powiedzą coś niemiłego, co nie jest fajne. Dla nikogo. Nie wierzę, że chcą podważać autorytet trenera, bo poprzedni rok był przecież jednym z najlepszych. Tylko, jeśli w drużynie będzie wiara, to będzie można znowu odnosić sukcesy. Jeśli o jest podważane, to może być różnie. Rozmawiał - Tomasz Kalemba,m Interia Sport Trwa dramat gwiazdy skoków. Ominie kolejny weekend Pucharu Świata