W czasach, gdy skakał Adam Małysz, mogliśmy wystawić do rywalizacji ledwie kilku skoczków. Czasami był problem z tym, by zebrać czterech zawodników. Od kilku lat Polska jest jednak hegemonem i regularnie nasza kadra wystawiała w zawodach Pucharu Świata po sześciu-siedmiu zawodników, a w przypadku krajowych startów nawet 12. Nowe przepisy powodują, że najlepsze kraje będą mogły zgłosić do PŚ po pięciu zawodników. Miejsce dla szóstego będzie można wywalczyć po każdym periodzie Pucharu Kontynentalnego. W zawodach PŚ, które odbywają się w kraju gospodarza, teraz kwota startowa wynosić będzie dziewięciu skoczków zamiast 12. Mają na tym zyskać mniejsze kraje, ale co za tym idzie poziom może się obniżyć poziom zawodów, a to z kolei może się przełożyć na mniejszą oglądalność. Za tym już idą pieniądze. Czy to krok w kierunku katastrofy dla skoków narciarskich? Sensacja! Media: gwiazda wylatuje z kadry narodowej skoczków Adam Małysz zły na decyzję FIS. "Wątpię, by to była dobra droga" Tomasz Kalemba, Interia Sport: Obniżenie kwoty startowej to z jednej strony dobry pomysł, bo w Pucharze Świata na pewno widoczne będą słabsze kraje. Z drugiej strony, dla Polski - jako hegemona w skokach - to zła wiadomość. Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego: - To prawda. Dominujące kraje w skokach narciarskich zawsze miały większą kwotę startową. To gwarantowało wysoki poziom rywalizacji. Nowe przepisy mogą doprowadzić do sytuacji odwrotnej. Z jednej strony rozumiem tę zmianę, bo dobrze, by w zawodach Pucharu Świata była większą różnorodność, z drugiej jednak może na tym ucierpieć poziom. Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) cały czas dąży do wyrównywania poziomu. Stąd właśnie żonglowania belką, które dają szanse na dalekie loty słabszym zawodnikom. To powodowało, że mocny wpływ na wyniki miały przeliczniki, które nie dla wszystkich kibiców są jasne. Teraz ten obraz skoków zostanie jeszcze bardziej zamazany. Rozumiem jednak obawy FIS, bo nie chce on, by ta dyscyplina podzieliła los kombinacji norweskiej, która jest zagrożona wykluczeniem z zimowych igrzysk olimpijskich, bo uprawia się ją w zbyt małej liczbie krajów. Tyle że obniżenie poziomu zawodów przez dopuszczenie słabszych skoczków może doprowadzić do tego, że będzie też niższa oglądalność. Wątpię, by to była dobra droga dla skoków. To mogłaby być dobra droga, ale jest warunek. Zyskać na znaczeniu powinien Puchar Kontynentalny. FIS powinna teraz zainwestować w ten cykl, by zawodnicy, którzy nie mogą startować w Pucharze Świata, mogli zarabiać na zapleczu. Zawody powinny być też transmitowane w telewizji, bo teraz jednak więcej tych dobrych skoczków będzie skakało w "kontynentalu". - Jest pomysł, by Puchar Kontynentalny był takim Pucharem Świata B. Pozostaje tylko pytanie, kogo będzie na to stać. Już dzisiaj koszty organizacji takich zawodów są bardzo wysokie. Trzeba bowiem zapewnić transmisję telewizyjną, a do tego opłacić pobyt drużyn i jeszcze znaleźć środki na nagrody. Dzisiaj kompletnie nie opłaca się organizować Pucharu Kontynentalnego, bo do wszystkiego trzeba dopłacać. Jeśli zatem FIS chce iść tą drogą, to powinien zapewnić finansowanie takich zawodów. Zmniejszanie liczby dobrych skoczków w Pucharze Świata i brak rozwoju Pucharu Kontynentalnego to droga dla katastrofy dla tej dyscypliny sportu? - Nie wiem, czy od razu można mówić o katastrofie, ale na pewno te decyzje nie są podejmowane z korzyścią dla skoków. Taka jest moja opinia. Nowe przepisy FIS spowodują zmiany w polskich kadrach? Adam Małysz odpowiada Mniejsze limity dla mocnych krajów spowodują, że także polskie kadry zostaną zmniejszone? - Dla nas to cios, bo w zawodach organizowanych przez nas nie będziemy mogli też wystawiać już tak licznej reprezentacji. Na razie jednak nie ogłosiliśmy jeszcze kadr, choć prawie wszystko jest już ustalone. Trener Thomas Thurnbichler zgłosił jednak, ze w kadrze A chce mieć sześciu zawodników. I tak raczej pozostanie. To nie ma bowiem związku z tym, kto i gdzie startuje. Przed zawodami i tak zawsze dokonywane są roszady. Mamy przyjętą zasadę, że startują najlepsi, więc pod uwagę są brani także skoczkowie z kadry B i juniorów. Co powoduje, że zwlekacie z ogłoszeniem kadr i to nie tylko w skokach? - Wciąż rozmawiamy z potencjalnymi szkoleniowcami. Większość z nich ma podpisane kontrakty w innych krajach i trzeba załatwić wszystkie formalności. Tworzymy też system, który chcemy dość szybko wprowadzić. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport Szwajcaria wybrała nowego selekcjonera skoczków. To były mistrz świata