- Przygotowania się udały, ostatnie zgrupowanie przed zimą też było w porządku, na tle Niemców i Szwajcarów wypadaliśmy dobrze albo bardzo dobrze. I nagle przyszedł sezon, oni skaczą, a nas nie ma - denerwuje się Adam Małysz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym"."Orzeł z Wisły" przyznaje, że w polskiej kadrze panuje spore wkurzenie na to, co się dzieje. Wszyscy co prawda zdają sobie sprawę z tego, że w sporcie różne rzeczy mogą się wydarzyć i nie zawsze uda się trafić z formą, jednak mimo wszystko, przy tak wielkich oczekiwaniach, trudno jest wyzbyć się poczucia irytacji.Teraz przed Polakami konkursy w Wiśle, przed którymi niestety będą mieli tylko jeden dzień na spokojny trening. Na dodatek w środę, kiedy zaplanowano treningi, prognozy pogody nie są zbyt optymistyczne i nie wiadomo, czy w ogóle cokolwiek uda się zrobić.Małysz jednak wskazuje, że najważniejszym zadaniem jest teraz znalezienie odpowiedniej recepty na to, co się dzieje. - Najważniejsze to znaleźć przyczynę, a wydaje się, że ją znamy. Do każdego podchodzi się nieco inaczej, bo każdy popełnia inne błędy. Głównym problem leży w braku czucia zawodników. Próby na sucho wychodzą, na skoczni już nie - analizuje Małysz.KK