- Kamil jest obolały. Uderzył o ziemię barkiem, który miał wcześniej operowany. Stwierdził jednak, że wystartuje. Obojczyk bardzo go bolał. Bał się, że ręka jest złamana, ale doktor wszystko sprawdził i jest po prostu mocno poobijana - powiedział Adam Małysz, dyrektor reprezentacji. - Uważam, że teraz może skoczyć jeszcze lepiej. Głowa nie koncentruje się wówczas na skoku, a na bólu. A że Kamil skacze znakomicie, jak z automatu, to tylko może mu pomóc - dodał Małysz chwilę przed konkursem. Do upadku doszło w serii próbnej. Małysz uważa, ze powodem jest źle przygotowany zeskok. - Zeskok jest tak fatalnie przygotowany, że w tej chwili organizatorzy mogą go najwyżej poprawiać grabiami, ale niewiele to da. Sytuacje rozwiązałby dopiero ratrak, zapełnienie nierówności śniegiem i wyrównanie wszystkiego - tłumaczył dyrektor reprezentacji. - Wielu skoczków na to narzeka, że zeskok jest nierówny i są dziury. Kamil spadł na róg takiej dziury, przytrzymało go i poleciał do przodu - opisał Małysz. - Sam miałem kilka takich upadków, więc wiem, że wbrew bolącemu barkowi Kamil może oddać świetny skok. Ten ból spowoduje, że podczas skoku o niczym nie będzie myślał, zadziałają automatyzmy, a jest w takiej formie, że nic go nie zatrzyma - stwierdził czterokrotny mistrz świata. Dyrektorowi reprezentacji przytakiwał Apoloniusz Tajner, prezes PZN-u. Obaj twierdzą, że Stoch nie popełnił błędu, a wina leżała po stronie organizatorów. - Kamil wylądował w miejscu, gdzie są nierówności. Widać to gołym okiem. Spowodowały one zerwanie lewego wiązania. Niby wyglądało to niegroźnie, ale upadł na lewe udo i bark. Lekarz stara się doprowadzić go do sprawności. Wzmaga się wiatr, Kraft jest chory. Okoliczności tego konkursu są dramatyczne - powiedział przed kamerami TVP Apoloniusz Tajner, prezes PZN-u. - Dostał leki, ma mocno stłuczony bark, który został schłodzony. Robimy, co możemy, żeby wystartował. Nie jestem pewny w stu procentach, że nie stało się nic poważniejszego, ale wydaje się, że nie. Dokładne badania przeprowadzimy po konkursie. Na pewno jest już lepiej, ale poczekajmy jeszcze z ostatnią diagnozą - powiedział dr Aleksander Winiarski. Jeszcze w pierwszej serii konkursowej wypadek miał także Florian Altenburger. Austriak upadł, podobnie jak Stoch, już po wylądowaniu na zeskoku. Ostatecznie Stoch wystartował w zawodach i skoczył 120,5 metra, zajmując czwarte miejsce, ponieważ rozegrano tylko jedną serię. Polak stracił prowadzenie w klasyfikacji generalnej 65. Turnieju Czterech Skoczni. Wyprzedził go Daniel Andre Tande, który po zwycięstwie w Innsbrucku, ma teraz 1,7 pkt przewagi na Stochem. Teraz skoczkowie przenoszą się do Bischofshofen, gdzie w w czwartek odbędą się kwalifikacje, a następnego dnia ostatni konkurs TCS.