To ciekawa sytuacja, bo od lat nie było tak, żeby na półmetku rywalizacji w Pucharze Świata w skokach narciarskich najlepszym z Polaków nie był ktoś z dwójki Kamil Stoch lub Dawid Kubacki. W tym sezonie przed obu wyskoczył Aleksander Zniszczoł, który po 16 z 32 konkursów zajmuje 23. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Lokata najlepszego z Polaków tylko pokazuje, co się stało z naszymi skokami w tym sezonie. Polak w czołówce mistrzostw świata. Młody skoczek zaskoczył w Planicy Poza Zniszczołem reszta naszej kadry spisywał się w Willingen przeciętnie albo wręcz słabo. Mimo tego Thomas Thurnbichler nie zdecydował się na dokonanie zmian w składzie na zawody w Lake Placid i Sapporo. Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, wyjaśnił dlaczego. Tomasz Kalemba, Interia Sport: Za nami półmetek zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich. I mamy niespodziankę. Nie Kamil Stoch, nie Dawid Kubacki i nie Piotr Żyła, a Aleksander Zniszczoł jest sklasyfikowany najwyżej z polskich skoczków w Pucharze Świata. Przeszło ci kiedykolwiek przez myśl, że Olek może być liderem tej kadry? Adam Małysz: - Latem miał naprawdę dobre wyniki. Patrząc na to, jak się rozwijał, to można było przypuszczać, że będzie czołowym skoczkiem kadry. Teraz jest w takiej dyspozycji, że pewnie niebawem zobaczymy u niego dwa dobre skoki. Pokazał już, że jest w stanie walczyć o podium. Brakuje mu jednak tego ostatniego skoku. Co się mogło stać w drugiej serii niedzielnego konkursu w Willingen. Prowadził, ale ostatecznie był ósmy. Nie wytrzymał presji? - Rozmawiałem z Thomasem Thurnbichlerem i był strasznie wkurzony na Borka Sedlaka, że nie poczekał, jak w przypadku innych zawodników, tylko puścił go w 13. sekundzie. Na buli miał na tyle zły wiatr, że nie miał szans skoczyć. Olek do tego ma taką technikę, że dosyć szybko kładzie się na narty i dociska je. Wtedy, jak w pierwszej fazie lotu jest źle, to potem jest ciężko odlecieć. To miało duży wpływ. Z progu było dobrze, ale przez ten wiatr boczny i tylny odeszła mu jedna narta. Musiał na nią poczekać i w efekcie zabrakło szybkości na dole. Myślałem, że na amerykańsko-japońskie tournée po słabych skokach pozostałych naszych zawodników w Willingen, Thurnbichler dokona jednak zmian w składzie kadry. Wciąż jednak jeżdżą ci sami, a wielkich postępów nie ma? - Nie było za bardzo za kogo zmienić. Maciek Kot wygrał jeden konkurs Pucharu Kontynentalnego. Jakub Wolny był trzeci. To dalej nie są jednak wyniki na punktowanie w Pucharze Świata. To mogłoby gwarantować stałe wejście do trójki w Pucharze Kontynentalnym. Druga sprawa jest taka, że ten wyjazd jest straszliwie drogi. Zmienianie kogoś tylko dla idei, nie miało sensu. Przy takich cenach każda zmiana biletu tylko podniosłaby koszty, a te trzeba było kupić znacznie wcześniej. Poza tym to jest lot dookoła świata. I to są duże wydatki. Jeśli jednak dalej Kuba albo Maciek będą w dobrej dyspozycji, to na pewno Thomas będzie myślał o wymianie. Patrząc na to, jak skaczą Kamil, Piotrek i Dawid, to im chyba jednak bardziej przydałby się odpoczynek albo spokojny trening. Thomas stał się dla tych naszych gwiazd bardziej kolegą niż trenerem i tu jest problem? - Na pewno, jeśli chodzi o tych starszych zawodników, to trochę tak, ale nie w stu procentach. Widziałem jednak kilka takich sytuacji, kiedy Thomas rzeczywiście potrafił stanowczo tupnąć nogą. Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN, przyznał kiedyś w rozmowie ze Sportowymi Faktami, że na pewno nie będzie zmiany trenera po tym sezonie. Rozumiem, że Thurnbichler, ale także ty, macie już jakiś pomysł, jak wybrnąć z tej sytuacji? - Czekam na Thomasa, który dostał polecenie, że ma przygotować system i plan działania na kolejne lata. Nakreślił mi wizję, ale nie chcę w tej chwili mówić o tym publicznie, dopóki nie będę miał tego na biurku na papierze. Na razie nie mamy co marzyć o miejscach na podium w Pucharze Świata, ale cieszą nas miejsca Olka w "10". To pokazuje, jak wyglądają teraz polskie skoki. Występy Zniszczoła mogą być światełkiem w tym ciemnym tunelu? - Jak najbardziej. Ten sezon zbliża się ku końcowi i na pewno trudno będzie coś jeszcze w nim zwojować. Raczej nie liczyłbym na jakieś wielkie przebłyski, ale cały czas jest walka o poprawianie wyników. I to jest możliwe. To tylko kwestia czasu, jak Olek odda dwa dobre skoki i wtedy stanie na podium. Piotrek jest nieobliczalny i on z dnia na dzień może odpalić, jak choćby na mistrzostwach świata w lotach. Trudno mi mówić o Kamilu. On od samego początku powiela ten sam błąd. Raz jest u niego lepiej, a raz jest całkiem źle. Dawid ma przebłyski, ale to dalej nie są takie skoki, jakie potrafi oddawać. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport