W ubiegłym sezonie Polska organizowała cztery konkursy Pucharu Świata, po dwa w Wiśle i Zakopanem. Trzy indywidualne konkursy wygrał Kamil Stoch, w zawodach drużynowych na Wielkiej Krokwi "Biało-czerwoni" zajęli drugie miejsce za Niemcami. Dwa piękne weekendy skoków w naszym kraju nie przemawiają jednak do FIS. W kolejnej edycji Pucharu Świata zorganizujemy tylko trzy konkursy, w tym jeden w środku tygodnia. Jednym z powodów jest fakt, że jest to rok olimpijski i mistrzostw świata w lotach, więc wolnych terminów jest mniej. Ale nie tylko w tym rzecz. Problemem jest odwlekana w czasie modernizacja skoczni w Wiśle. Dyrektor Pucharu Świata Walter Hofer wymaga od organizatorów montażu torów lodowych i siatek osłaniających od wiatru. - Już od jakiegoś czasu otrzymywaliśmy sygnały, a teraz wyłożono nam kawa na ławę: nie ma torów, nie ma siatek, więc nie możecie od nas wymagać. My od was wymagamy przez trzy lata, żebyście zareagowali - wyjaśnia decyzję FIS Małysz. - Nie dziwcie się, że nie dostaliście drugiego weekendu, tylko jeden dzień. Cieszcie się, że w ogóle dostaliście jeden dzień, bo jeśli dalej nie będzie reakcji, w przyszłości nie dostaniecie w ogóle. Takie jest stanowisko FIS-u - nie ukrywa dyrektor reprezentacji. Małysz zwraca uwagę choćby na fińskie Kuusamo, gdzie często pogoda mieszała szyki organizatorom. - Zrobili tory, siatki i wszystko się zmieniło. Teraz są oceniani na bardzo wysokim poziomie i raczej są niezagrożeni - mówi. Koszt inwestycji na skoczni im. Adama Małysza wyniósłby ok. 2,5 mln zł. Właścicielem obiektu jest Centralny Ośrodek Sportu w Szczyrku. - Podczas MŚ w Lahti usłyszałem od ministra sportu Witolda Bańki: "Macie zielone światło" - mówił niedawno Interii wiceprezes PZN-u i szef komitetu organizacyjnego PŚ w Wiśle Andrzej Wąsowicz. Same prace miałyby zamknąć się w miesiącu, ale... - Trzeba działać, próbujemy. Rozmawialiśmy i z ministerstwem i z COS-em. Nie jest to takie proste, jeśli chodzi o wszystkie procedury, które obowiązują w Polsce - mówi Małysz. Orzeł z Wisły zwraca uwagę, że problemem polskich skoków jest nie tylko skocznia w jego rodzinnym mieście, ale i mniejsze obiekty, niezbędne do szkolenia młodzieży. - Wiadomo, w jakim stanie są małe skocznie w Zakopanem, gdzie też się nic nie robi. To jest bardzo przykre - nie ukrywa. - To też jest rola dziennikarzy, żeby jak najwięcej o tym informować i zwiększać nacisk. Żeby nasze kluczowe sporty narodowe były bardziej dostrzegane. Nie wystarczą dotacje, ale konieczne jest, by powstawała infrastruktura, bo kiedyś może być za późno - podkreśla. Za nami znakomity sezon skoków w wykonaniu Kamila Stocha, Piotra Żyły, Macieja Kota i całej polskiej ekipy. Oby ich następcy mieli gdzie szlifować swoje talenty, które łatwo zmarnować. Waldemar Stelmach