Burza wokół butów polskich skoczków wybuchła w ostatni weekend, podczas zawodów Pucharu Świata w Willingen. W sobotnim konkursie, po proteście złożonym przez trenera Niemców Stefana Horngachera, zdyskwalifikowani zostali Piotr Żyła i Stefan Hula. Do sprawy odniósł się dyrektor PZN ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej Adam Małysz. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" był bardzo zirytowany nie tyle protestem złożonym przez Horngachera, co decyzją Niki Jukkary o dyskwalifikacji Polaków. Opowiada też o sprzęcie Niemców i Norwegów, którzy według Małysza, poczynili dużo większe przeróbki. - Piszemy pisma, kontaktujemy się z FIS. Ciągle słyszymy, że do maja trzeba było zgłosić zmiany. Wiemy też jednak, że Niemcy tego nie zrobili ze swoimi zapięciami, a jednak im dopuścili. Nie ma określonych procedur sprawiających, że musisz coś pokazać wcześniej - komentuje Małysz. - To znaczy są, ale dotyczą nowych rzeczy. A my nie mamy nic nowego, a jedynie zmodyfikowane. Norwegowie zmieniają w swoich butach podeszwy i to jest większa ingerencja, a nic za tym nie idzie - dodaje. Adam Małysz zirytowany dyskwalifikacją polskich skoczków w Willingen Były polski skoczek twierdzi, że buty Polaków to nie nowość, podkreślając, że są tylko trochę zmodernizowane, co wg. Małysza nie powinno być powodem dyskwalifikacji. - Ktoś powie, że można było te buty pokazać w maju, ale wiem, że sztab się trochę bał, żeby ktoś tego nie podpatrzył. No i jeszcze raz: to nie jest nowość, a modyfikacja! Rozmawiałem z Pertile i innymi ludźmi, wszyscy mówią, że decyduje Jukkara i to on uznaje czy coś jest sprawiedliwe czy nie - powiedział Małysz.