Trwają działania mające na celu zażegnanie kryzysu, jaki od początku nowego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich jest udziałem polskiej kadry. Żaden z podopiecznych Thomasa Thurnbichlera nie prezentuje swojego zwyczajowego poziomu. Przełomu nie przyniosły także ostatnie zawody w Engelbergu. "Biało-Czerwoni" mają problem nie tylko w wywalczeniu miejsca w czołowej dziesiątce, ale nieraz także w awansowaniu do serii finałowej lub wręcz przebrnięciu przez kwalifikacje. Najbliższa okazja na przełamanie kiepskiej passy już za kilka dni. 29 grudnia zaczyna się bowiem prestiżowy Turniej Czterech Skoczni. Ale czy Polacy istotnie mają argumenty ku temu, by walczyć w Niemczech i Austrii o wyższe lokaty? Może to dobry moment, by dać czas "żelaznej trójce", czyli Dawidowi Kubackiemu, Piotrowi Żyle i Kamilowi Stochowi, na złapanie oddechu i próbę wypracowania rytmu? Wątpliwość w sprawie aktualnej formy "Biało-Czerwonych" zgłasza Jakub Kot, były skoczek, dziś trener i ekspert. W jego ocenie kadra jest teraz "olbrzymem na glinianych nogach". Co prawda mamy świetnych trzech zawodników, ale - wedle jego sugestii - na razie nie bardzo widać na horyzoncie następców. "Zakładałbym taką sytuację, że Kamil, Dawid, Piotrek nawet nie jadą na zawody i mają dwa tygodnie wolnego, ale za nich wprowadzamy Juroszka, Habdasa, Wolnego, Zniszczoła i oni nie wygrywają, ale są w dziesiątce, piętnastce, dwudziestce. Tymczasem patrząc na ich ostatnie wyniki w Pucharze Kontynentalnym widać jednak, że to nie wygląda najlepiej. To problem szeroko rozumiany" - wyjaśnia dla WP SportowychFaktów. Głos w gorącej sprawie zabiera też szef PZN, Adam Małysz. I ujawnia, jaki jest największy problem polskiej kadry. Polacy powinni odpuścić Turniej Czterech Skoczni? Czas ratować sezon U polskich skoczków powróciły demony przeszłości. Adam Małysz: "W tym roku problem powrócił" Adam Małysz, w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet, deklaruje, że został stworzony plan naprawczy, natomiast jego wdrożenie to kwestia decyzji samych skoczków. "Trudno coś narzucać, szczególnie tym zawodnikom bardziej doświadczonym" - tłumaczy i dodaje, że gdy jemu na skoczni szło gorzej, pomagał mu spokojny trening. Ale niekoniecznie oże to być recepta dla innych. "Widocznie chłopaki inaczej to czują. Rozmawiają o tym z trenerem" - ocenia. Przyznaje, że sytuacja przed Turniejem Czterech Skoczni do wymarzonych nie należy. Treningi w Zakopanem mogą być problemem przez pogodę. "Ma wiać i jest odwilż. Będzie jeszcze dzień po świętach, ale myślę, że to już bardziej czas na "wyświeżenie", choć akurat na ten temat nie rozmawiałem z trenerem" - mówi. Podejrzewa, że na formę polskich skoczków musiało wpłynąć coś, co zdarzyło się na krótko przed rozpoczęciem sezonu. Co to było? Tego do końca nie wiadomo. Zwłaszcza, że nic nie zapowiadało aż takiej katastrofy. Thomas Thurnbichler i sztab zapewniali, że mają wszystko pod kontrolą, a federacja nie miała powodów, by w deklaracje nie wierzyć. Uspokajało zwłaszcza podium Dawida Kubackiego w finale Letniego Grand Prix. Absolutnie nie można jednak się poddawać. Zdaniem Małysza warto postawić na treningi nastawione na ustabilizowanie kilku aspektów. Problem w tym, że nie za bardzo jest kiedy to zrobić. Zawodnicy nie chcą odpuszczać startów, bo przecież po to tyle się wcześniej przygotowywali, by uczestniczyć w konkursach Pucharu Świata. Z drugiej strony takie ćwiczenia z dala od presji i medialnego zgiełku pewnie byłyby pomocne. Zwłaszcza, że jest jedna kluczowa sprawa, nad którą trzeba pracować. "Chodzi przede wszystkim o pozycję dojazdową, z którą jest duży problemem w naszym teamie. I to nie od dzisiaj, a od dawien dawna. W zeszłym roku udało się to na tyle wypracować, że zaczęło funkcjonować, ale w tym roku problem powrócił. Jeden trening nie zmieni tego na pewno" - brutalnie podsumowuje prezes PZN. Wrze u Polaków przed Turniejem Czterech Skoczni. Wychodzą nowe fakty. "Widziałem na własne oczy"