O tym, jak Adam Małysz wywiązuje się z roli złego policjanta, przekonał się najlepiej 19-letni skoczek z Gilowic Dominik Kastelik. To właśnie na nim Małysz nie zostawił suchej nitki.Dyrektor Małysz zrugał chłopaka za jego występ na MŚ juniorów w Park City, w USA."Konkurs drużynowy w Park City zakończyliśmy na piątym miejscu, a moja mina mówi wszystko - jestem zły. Szkoda mi trzech chłopaków. Trzech, bo kolega Kastelik lekceważy sobie resztę ekipy" - napisał Małysz na Facebooku. "Chłopak ma talent, a robi wszystko, by spierniczyć sobie karierę. Było już wielu takich utalentowanych skoczków, którzy przekreślili sobie przyszłość w tym sporcie. Ale jak myśli się o wszystkim wokół tylko nie o tym, co ważne dla skoczka..." - dodał Orzel z Wisły. "Ktoś powie, że uwziąłem się na niego - przecież upadek każdemu się zdarzy. Ale dyskwalifikacja w konkursie indywidualnym to też jego wina. Manipulował przy sprzęcie po kontroli na górze skoczni, przed skokiem, doskonale wiedząc, że nie może tego robić. Upadek podczas konkursu każdemu może się zdarzyć, lecz lądując w ten sposób muszę być przygotowany, mięśnie muszą być napięte, a nie od niechcenia, jakby mi to zwisało. Po prostu nie mogę tego pojąć! Wszystko robi by zepsuć sobie przyszłość. Jestem bardzo zdenerwowany i pełen negatywnych emocji więc może na tym zakończę" - napisał Adam Małysz. Młodzi Polacy w drużynówce zajęli piąte miejsce, za Słowenią, Niemcami, Austrią, Japonią. W pierwszym skoku Kastelik wywalczył 115.7 pkt, a w drugim tylko 92.2, właśnie z powodu upadku. Gdyby Dominik zapunktował na podobnym poziomie jak w I serii, Polacy wyprzedziliby Japonię i Austrię, a więc zajęliby trzecie miejsce!Tak koło nosa przeszedł im medal.Oprócz Dominika Kastelika w polskiej drużynie skakali: Bartosz Czyż, Tomasz Pilch i Paweł Wąsek.