Z odpowiedzią spieszy Adam Małysz, który uczestniczył w ostatnim posiedzeniu komisji sprzętowej FIS (Międzynarodowa Federacja Narciarska) w Costa Navarino i z bliska przyglądał się wprowadzanym zmianom. "Orzeł z Wisły" przyznaje, że niektóre nowe regulacje zahaczają o miano rewolucyjnych. Jako najistotniejszą wymienił właśnie konieczność zwiększenie wagi skoczków poprzez zmianę procedur kontroli zawodników. - Przeszło to, że zawodnicy będą ważeni bez butów i bez wkładek, co spowoduje różnicę 1,5 - 2 kg. Rozmyślają też nad tym, by podnieść wskaźnik BMI (indeks masy ciała - przyp. AG), ale najpierw będzie test ważenia bez butów. Jeśli to przyniesie skutek, to pewnie BMI odpuszczą. Ale jeśli nie, to w przyszłości zawodnicy będą grubsi - powiedział dyrektor w Polskim Związku Narciarskim do spraw skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w rozmowie z reporterem TVP Sport. W dalszej części wywiadu nasz najpopularniejszy skoczek w historii przyznał, że w polskim obozie zmiany nie spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem. Uzasadnił to tym, że Kamil Stoch i spółka choć są bardzo szczupli, to nie ma to nic wspólnego z anoreksją, bo jednocześnie są świetnie przygotowani kondycyjnie i fizycznie. - Anoreksja jest już czymś krytycznym. A bądźmy szczerzy, że ci zawodnicy, którzy są bardzo wychudzeni, to wtedy zazwyczaj nie mają sił - zaznaczył dyrektor kadry. Mimo wszystko Małysz jest zdanie, że przytycie do dwóch kilogramów nie spowoduje tragedii, a alternatywnym rozwiązaniem będzie dobranie krótszych nart. Choć o to nie będzie łatwo, bo Orły Horngachera już skakali na krótszym sprzęcie. - I to ich bardzo bolało. Nie dość, że Kamil Stoch jest szczupły i zakłada krótsze narty, to skacze dalej od nich - dodał Małysz. Kogo te zmiany będą faworyzowały? - zapytał reporter TVP Sport. - Od dawna mówi się, że Finowie nie są tak wychudzeni tak, jak inne ekipy. My mieliśmy sygnały od Norwegów, że nasi zawodnicy są bardzo szczupli i mają krótkie narty, ale jeśli ktoś się przyjrzy, jacy oni są szczupli, to dopiero zobaczyłby różnicę. Oni są wysocy i z tego powodu może po nich tak tego nie widać. Mimo wszystko myślę, że to było trochę uderzenie w nas, ale my sobie z tym poradzimy - rozwiał obawy "Orzeł z Wisły". AG