Artur Gac, Interia: Wczoraj wieczorem Klemens Murańka oficjalnie ogłosił, że w wieku 30 lat kończy karierę. Z posunięciem Klimka był pan już od jakieś czasu zaznajomiony, czy spadło na pana jak grom z jasnego nieba? Adam Małysz, prezes PZN: - Klimek już na wiosnę wspominał o tym, że jest mu coraz gorzej z motywacją, przede wszystkim do pracy. Zresztą od jakieś czasu trenował w bazowej grupie, gdzie jest potrzebny silny charakter, tak jak na przykład u Kuby Wolnego, który w tym roku tam się przygotowywał, a teraz zrobił naprawdę bardzo duży postęp. A jeśli tego nie ma, to zazwyczaj jest ciężko, żeby sobie tam poradzić. Do tego Klimek ma żonę, dzieci, swój interes, czyli pensjonat, więc myślę, że to też miało wpływ na jego decyzję. Usłyszawszy o jego zamiarach, podjął pan jakieś kroki? Czy to w warstwie motywacyjnej, czy może poczynił pan jakieś działania, aby spróbować utrzymać go dłużej przy skokach? - Oczywiście, wcześniej była rozmowa na ten temat. Głównie o przyczynach tej decyzji, bo zawsze staramy się pomóc zawodnikom w ten sposób, że jeśli potrzebują współpracy z psychologiem czy motywatorem, to mają taką możliwość. Jednak to zawsze bardzo indywidualna sprawa, a namawianie czy wręcz proszenie i usilne mówienie o tym, że to nie czas, jest moim zdaniem zbędne. Sam byłem zawodnikiem i wiem doskonale, że jeśli sportowiec podejmie decyzję, to jest go ciężko od niej odwieść. Na pewno z jednej strony szkoda, bo pamiętamy, że Klimek to jest "złote dziecko" polskich skoków. Więc na czym polegał problem? - Klimek miał przede wszystkim taki problem, że bardzo mocno wyrósł. Przez to bardzo istotnie zmieniły się jego parametry, co na pewno pokrzyżowało bardzo dużo planów. Dlatego często powtarzam, że jeśli jest jakieś bardzo utalentowane dziecko, a wokół niego już zaczyna się robić burza, żeby jednak dać sobie z tym spokój, bo wszystko niestety jeszcze może się zmienić. Trzeba mu dać normalnie się rozwijać, tak jak każdemu innemu dziecku, aby w pewnym momencie sam przejął tę pałeczkę. Na początku, wiadomo, to rodzice są przy tym wszystkim i to oni ukierunkowują tego zawodnika. Jest taka zasada, że jeśli chłopiec lub dziewczynka ma 13-14 lat, to wtedy może już jak gdyby sam nastawić się na to, co chce robić w życiu i jaki sport uprawiać. Ja jestem zwolennikiem tego, aby dzieci do takiego wieku uprawiały każdy sport ogólnorozwojowo. Pamięć mnie tutaj chyba nie zawodzi i pamiętam, że wtedy jeszcze na podmuchu wielkiej kariery właśnie pana, doszło do historii wcześniej niespotykanej. Oto ten młodziutki Klimek, jeszcze dziecko, zaczął być jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców w swoich grupach wiekowych, patrząc całościowo na nasz sport. - No tak właśnie było. Nie pamiętam już, ile dokładnie miał lat, ale był jeszcze dzieckiem, gdy już miał swojego sponsora. Takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko. Oczywiście rodzice chcą wykorzystać, w ich przekonaniu dla dobra dziecka, takie zainteresowanie, ale każdy taki szum, rozgłos i rozbudzanie w tym wieku popularności nie sądzę, że jest dobrym krokiem. Lekcja z kariery Klimka Murańki powinna być przestrogą dla kolejnych generacji młodych zawodników, ich rodziców, ale także otoczenia szkoleniowego. Co ona przede wszystkim pokazuje? - Na pewno nie chciałbym tutaj mówić o żadnych negatywnych rzeczach, bo jednak mimo wszystko Klimek swoją przygodę ze skokami miał dosyć długą. Zaczynał jako bardzo małe dziecko, a uważam, że dla skoczka najbardziej optymalny wiek, w którym powinien zacząć bawić się w ten sport, to przedział 6-10 lat. Ale, jak już powiedziałem, z bardzo dużą dozą ogólnorozwojowych sportów i to naprawdę różnych. Dzisiaj coraz częściej spotykamy się z tym, że od samego dzieciństwa pojawia się tzw. profesjonalizm, czyli ukierunkowanie zawodnika tylko i wyłącznie na to, co... No, bądźmy szczerzy, w takim wieku to bardziej rodziców zamysł lub chęć spełnienia marzeń. Oczywiście ja się strasznie cieszę, że rodzice przychodzą z dzieciakami, gdy one zaczynają przygodę, ale najlepsze by było, aby one jak najdłużej wytrwały. Nabór jest, a później przychodzi moment kryzysowy, który jest najgorszy. Wówczas wiele dzieci kończy i odchodzi. Dlatego jestem zwolennikiem, jakby to obrazowo powiedzieć, bardziej zachęcania przez rodziców, niż pchania. W sporcie, w tym wieku, chyba powinno dać się dziecku przestrzeń przede wszystkim do zabawy i rozwijania się, bez patrzenia przez pryzmat wyników i ich po prostu nie wymagać. - Dokładnie tak. Bo jeśli już wtedy zaczynamy wymagać, to nierzadko jest to początek końca. A dwa, jeśli profesjonalizację zaczniemy zbyt szybko i dziecko od małego będzie pod presją, wpadnie w taką machinę, że będzie zagrożone coraz częstszym zjawiskiem wypalenia zawodowego. - Dotknął pan kluczowej rzeczy. Popatrzmy się teraz dalej, przez pryzmat mediów społecznościowych i tego wszystkiego, co one wywołują. U sportowców jest coraz większy problem z psychiką, zaangażowaniem i motywacją, więc wszystkim tym, co pan zaakcentował. Dlatego trzeba bardzo dobrze, w sensie rozsądnie dozować obciążenia i wymagania. To rola nie tylko rodziców, ale także trenerów. Czyli prowadzić zajęcia w ten sposób, aby dziecko nieustannie zachęcać, a nie wykonywać tylko i wyłącznie pracę, która jest książkowa. Sensacyjna decyzja polskiego skoczka. Są pierwsze reakcje Patrząc przez pryzmat tego, o czym pan powiedział, że mieliśmy do czynienia ze "złotym dzieckiem", który potencjału nigdy nie przekuł w złoto, jest to wyrzut sumienia polskich skoków? - Myślę, że troszkę tak. Uważam też, że z zewnątrz bardzo ciężko jest komuś doradzać i go ukierunkowywać. Moim zdaniem na końcu każdy z nas jest indywidualistą, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę gry zespołowe i sporty drużynowe, bo na sumę decyzji składa się każda pojedyncza. Dzisiaj o tym wiemy i dzisiaj sport bardziej się na tym koncentruje, co moim zdaniem jest dobre. Z drugiej strony zawsze będą takie przypadki, iż będą "złote dzieci", z których niektóre w późniejszym wieku będą odnosić sukcesy, a niektóre na zawsze pozostaną już tylko "złotymi dziećmi". Niestety taki jest sport i nie znam nikogo rozsądnego, kto by powiedział, że sport jest łatwy. To naprawdę bardzo trudna dziedzina życia, w grę wchodzi wiele wyrzeczeń, zaangażowania, motywacja, treningi. Jednak, jak już to nieraz słyszałem, nie można mówić w ten sposób, że "ja się temu poświęciłem". Dlatego, że oczywiście każdy się w czymś poświęca, ale na końcu dla tych, którzy odnoszą sukcesy, to ma być przyjemnością. Rozmawiał Artur Gac