Polska Agencja Prasowa: Peru, Boliwia i Argentyna, ponad 8700 km podzielonych na 14 odcinków specjalnych przez zdradliwe zakamarki Ameryki Południowej. Czterdziesta edycja legendarnego rajdu rozpocznie się 6 stycznia w Limie bez "Orła z Wisły"... Adam Małysz: - Mówi się trudno i... kocha się dalej. Po zakończeniu kariery skoczka nie działo się tak, że nagle wymyśliłem sobie Dakar. Rajdami interesowałem się od młodzieńczych lat, ale byłem przede wszystkim skoczkiem, więc te marzenia były obok. Jednak nigdy z nich nie zrezygnowałem. I dziś dziękuję wszystkim, że mogłem te pragnienia, cele realizować. A to, że nie sposób je kontynuować, mówi się trudno... Drogę zagrodziła finansowa przeszkoda? - Nie, inna. To jest bardzo drogi sport, trzeba mieć wielkie pieniądze, które przede wszystkim pochodzą od sponsorów. Takowych obecnie nie mam i chociaż Dakar oddalił się w moich planach, to jednak nadal jest w moich marzeniach. Siedzieć za kierownicą rajdówki to dla mnie wielka przyjemność, z której nie rezygnuję. Mam treningowe auto, tylko z czasem jest słabo. Słabo, a to dlatego, że od października ubiegłego roku pełni pan funkcję dyrektora koordynatora ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN? - Można tak to tłumaczyć. Nie spodziewałem się, że to praca od godzin rannych do wieczornych. I chociaż jest bardzo absorbująca, to daje dużo zadowolenia, że ktoś korzysta z mojej pomocy i jest ona doceniana. To bardzo miłe. A pole mojej działalności jest faktycznie obszerne. Kombinacja, skoki mężczyzn w grupach A, B i C oraz kobiet... ... o których niewiele się pisze i mówi. - Na razie, to kwestia czasu. Historia skoków narciarskich mężczyzn w Polsce datuje się 1920 roku. Wówczas to odbyły się pierwsze mistrzostwa kraju, natomiast kobiet - w 2014 roku. Na świecie gwałtowny rozwój nastąpił na przełomie XX i XXI wieku. Mamy więc duży dystans do nadrobienia. Skoki narciarskie nie są łatwym sportem; wymagają wiele pracy, czasu, odwagi, cierpliwości, dokładności i determinacji, do tego dochodzi dieta, sprawy związane z psychiką. Trzeba mieć w sobie wyjątkową siłę. A w ogóle to czy są dziewczęta, które chcą skakać? - Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, jest ich bardzo dużo, nawet więcej niż biegających na nartach. Jednak z upływem czasu sporo się wykrusza, ale na ich miejsce przychodzą nowe dziewczęta, zazwyczaj po telewizyjnych transmisjach. Skoki narciarskie kobiet zadebiutowały na igrzyskach w Soczi w 2014 roku, przyczyniając się do wzrostu popularności. Uważam, że zbliżający się olimpijski sezon będzie kolejnym etapem ekspansji. A jaki on będzie dla polskich skoczków? - Co najmniej dobry, o to jestem spokojny. Nie widzę zagrożeń. Zawodnicy rozpędzają się stopniowo i zmierzają do stacji docelowej Pjongczang. Wprawdzie są jeszcze u niektórych jakieś drobne wahania formy, ale na tym etapie przygotowań to normalne. Póki co zbliżają się święta... - Boże Narodzenie jest dla mnie najbardziej przyjemnym okresem w całym roku. Zarówno katolicy, jak i ewangelicy, obchodzą je uroczyście. Nie ma zbyt wielu różnic. Upamiętnianie narodzin Jezusa dla obu naszych kościołów jest bardzo ważne i mocno związane z tradycją. To nie przeszkadza w życiu na co dzień i nie wadzi w święta. Spędzę je w gronie najbliższej rodziny. Będzie staropolska Wigilia, z ulubionym przeze mnie barszczem oraz karpiem, i oczywiście pasterka. Rozmawiał: Janusz Kalinowski