Mimo jednego z najsłabszych sezonów polskich skoczków w tym wieku, trener Thomas Thurnbichler nie straci posady. O tym zapewniali wcześniej Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego, a także sam Adam Małysz, prezes związku. To, że Austriak nie zostanie zwolniony, to wcale nie oznacza, że może spać spokojnie. Przed nim teraz szalenie trudne zadanie. Musi postawić diagnozę i przepisać lekarstwo na chorobę, jaka dotknęła polskich skoczków tej zimy. Przede wszystkim musi tak zorganizować pracę, by wykorzystać jeszcze potencjał naszych wielkich mistrzów, ale też pociągnąć młodzież, bo od wielu lat w polskiej kadrze przewijają się wciąż te same nazwiska. Pierwszy taki konkurs w sezonie Polaków. Niedosyt Adama Małysza. "Trzeba zakasać rękawy" Kadra skoczków dwóch prędkości? Starsi zawodnicy będą musieli trenować inaczej Wystarczy tylko popatrzeć na to, kto w polskiej kadrze skakał w marcu 2007 roku w konkursie drużynowym w Lahti. Wówczas w Pucharze Świata debiutował 16-letni Maciej Kot, a obok niego skakali Kamil Stoch, Piotr Żyła i Adam Małysz. Po 17 latach w tym samym Lahti zaszła tylko jedna zmiana. W miejsce Małysza pojawił się Aleksander Zniszczoł. Nie ma chyba drugiego takiego kraju, w którym przez tyle lat na topie byli wciąż ci sami skoczkowie. Czas zatem na to, by podnieść poziom naszych młodszych skoczków, a przecież potencjał wciąż jest spory, a dyskusje o końcu polskich skoków z pewnością są przesadzone. Thurnbichler będzie się musiał zatem sporo nagimnastykować. Być może dojdzie do tego, że będziemy mieli kadrę dwóch prędkości. Jedną grupę będzie stanowiła starszyzna, która nie potrzebuje już tak intensywnych treningów, a drugą młodsi zawodnicy, u których wciąż trzeba budować solidną bazę. Po trenerach zostawała pustka. PZN chce to zmienić. Dotyczy to też Thurnbichlera Na razie Austriak wciąż zajęty jest trwającym sezonem i bieżącymi sprawami, ale już przygotowuje się do przedstawienia sprawozdania za ostatni sezon, a także do przedstawienia propozycji wyjścia z kryzysu, jaki niewątpliwie dopadł tej zimy polskie skoki. - Thomas ma przygotować pewne koncepcje. Będę też od niego wymagał tego, by jasno sprecyzował, jak chce trenować przed kolejną zimą. Nie chodzi mi tu tylko o rozpiskę zgrupowań wraz z datami, ale też, co konkretnie będzie realizowane. To jest też ważne - zaznaczył Małysz. - Do tej pory w związku - i to dotyczy wszystkich dyscyplin w PZN - podchodziliśmy trochę ulgowo do tego, co robią trenerzy. Uznaliśmy, że to szkoleniowiec ostatecznie odpowiada za wyniki, bo w związku nie wszyscy znają się na tej pracy. Teraz chcemy jednak pomyśleć o przyszłości. Dlatego potrzebujemy materiałów do analizy. Zatrudniamy coraz więcej zagranicznych trenerów, bo wciąż w Polsce nie mamy na tylu swoich szkoleniowców. Kiedy jednak ci zagraniczni trenerzy odchodzą, to niewiele po nich zostaje. W ogóle nie mamy materiałów do analizy po tym, jak u nas pracowali: Heinz Kuttin, Hannu Lepistoe, Stefan Horngacher czy Michal Doleżal. Nasi młodzi trenerzy, którzy się uczą, nie mają się zatem na czym opierać. Są tylko materiały bardzo ogólnikowe, ale brak jest takich szczegółowych opracowań przez trenerów - dodał.