Szerokie zmiany kadrowe w TVP sprowokowały dyskusje, spekulacje i rozważania. Zastanawiano się nad przyszłością m.in. dziennikarzy sportowych - Macieja Kurzajewskiego oraz Przemysława Babiarza. Ostatecznie żaden z nich na dobre nie pożegnał się ze stacją. Co prawda Kurzajewski nie jest już współprowadzącym "Pytania na śniadanie", ale jego pozycja gospodarza przy okazji transmisji konkursów w skokach narciarskich wydaje się niezagrożona. "Ostatnio dużo mówiło się o Maćku Kurzajewskim, Przemku Babiarzu, a jeden i drugi są w Zakopanem i pracują przy skokach. Przemek Babiarz ma ważną umowę z TVP, jest to legenda komentarza w polskiej telewizji, także w ich przypadku nie należy spodziewać się żadnych sensacyjnych ruchów" - mówił przed kilkoma tygodniami nowy dyrektor TVP Sport, Jakub Kwiatkowski, w rozmowie ze Sport.pl. Chwilę wcześniej media obiegły inne wieści, które zapewne ucieszyły fanów Babiarza. Wygląda na to, że nie tylko utrzyma on posadę przy komentowaniu sportowych wydarzeń, ale też ciągle będzie prowadził "Va banque". We wpisie w mediach społecznościowych oświadczono, że ruszyły nagrania do nowego sezonu, a całość opatrzono zdjęciem Przemysława Babiarza, rozwiewając tym samym wątpliwości w sprawie jego zawodowych losów. Tymczasem Przemysław Babiarz udzielił wywiadu, w którym uchyla rąbka tajemnicy na temat swojej pracy. Ledwie gruchnęły wieści o Kurzajewskim i Babiarzu w TVP, a tu taki cios. Chodzi o transmisje ze skoków Przemysław Babiarz sam zaskoczony. "Nadarzyła się taka okazja" W wywiadzie dla programu "Regał" w TV Trwam Przemysław Babiarz wspomina, jak to było, że aktorstwo zamienił na dziennikarstwo sportowe. Gdy usłyszał, że w teatrze nie przedłużą z nim kontraktu, zgłosił się na casting do zawodu reportera. "Coś, co dźwięczało mi w uszach od samego dzieciństwa, nagle się odezwało. Ja nie przypuszczałem nigdy, że to tak będzie. Sądziłem, że to tylko taki rodzaj pasji, a że dzięki czemuś innemu będę chleb jadł. A tu nadarzyła się taka okazja" - przyznaje. Na przesłuchania zgłosiło się 300-400 osób. Najpierw należało rozwiązać testy z poprawności językowej i wiedzy sportowej, a następnie kandydaci stawali przed komisją. Babiarz trafił na Bohdana Tomaszewskiego, który to w dniu jego rozmowy akurat pełnił funkcję szefa składu. Adept dziennikarstwa wypadł tak dobrze, że odebrał decyzję o zatrudnieniu. Teraz, na podstawie wieloletniego doświadczenia, uchyla rąbka tajemnicy o przygotowaniach do komentowania zawodów. Ma pewien sposób na to, by wypaść autentycznie. "Nieszczęście komentatora, jeżeli chce powiedzieć wszystko, co wie. Wiadomo, że używamy dziesięciu procent tej wiedzy w konkretnej transmisji. Natomiast znam to z różnych lat swojego doświadczenia komentatora - taki rodzaj niepokoju, kiedy człowiek chce się wykazać, że się na czymś zna, a nie jest osadzony w pełni w tej dyscyplinie, którą komentuje. Wtedy zdaje egzamin i pokazuje, że wie bardzo dużo, przytacza masę szczegółów. Ja oczywiście bardzo długo tak robiłem" - wspomina. Wiele zmieniło się w momencie, gdy nie był już drugim, towarzyszącym, komentatorem, a pierwszym i głównym. Wtedy, po uwagach kolegów z branży, dostrzegł jedną ważną rzecz. Zrozumiał, że aby być autentycznym, musi unikać... podawania zbyt wielu szczegółów. Dlaczego? Te - według Bohdana Tomaszewskiego - miałyby "zabijać skojarzenia". "Jeżeli podamy całą masę szczegółów, utopimy się w nich. I my i nasi słuchacze" - podsumowuje Przemysław Babiarz. To już pewne, następny transfer z TVP. Chodzi o Rafała Patyrę. I jeszcze te słowa Przemysław Babiarz wcale nie wybiera się na emeryturę. Sam jasno to sygnalizował Sporo światła na to, jakim Przemysław Babiarz jest komentatorem, rzucają słowa eksperta zaznajomionego z polskim rynkiem medialnym. "Dla mnie Przemek Babiarz jest prawdziwą gwiazdą polskiego dziennikarstwa sportowego i nie tylko, bo zaczął udzielać się także poza obszarem sportowym. (...) Co do zasady, dyscypliny, które on komentuje, bardzo zyskują na atrakcyjności w sensie odbioru przez telewidza. Swoim komentarzem dodaje dużo kolorytu, ekspresji i wyrazistości" - oceniał Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska, dla Wirtualnych Mediów. Jednak sam zainteresowany na razie na emeryturę się nie wybiera. Wręcz przeciwnie, jest głodny następnych zawodowych wyzwań. "Czekam na halowe mistrzostwa świata w lekkiej atletyce, na igrzyska olimpijskie, na pływanie, a na razie mam skoki narciarskie i z tego szalenie się cieszę" - opowiadał w Sport.pl. Jego słowa znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. Szefowie oddelegowali go do komentowania nie tylko konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich w Polsce, ale też ostatnio w mistrzostwach świata w lotach na Kulm. Z kolei Maciej Kurzajewski poprowadził w Austrii studio. To następne sygnały, że obaj panowie najpewniej z TVP Sport wcale się nie żegnają. Ojciec zwolnionej z TVP Tomaszewskiej wkracza do akcji. Dobitne słowa byłego bramkarza reprezentacji Polski