Trudno nie zauważyć, że bieżący sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich w wykonaniu Polaków wygląda słabo. Najwyżej w klasyfikacji generalnej jest Piotr Żyła, który zajmuje i tak odległe 24. miejsce. Dalej widnieją nazwiska Dawida Kubackiego (26.), Kamila Stocha (27.), Aleksandra Zniszczoła (34.) i Pawła Wąska (38.). Mimo to Thomas Thurnbichler dostrzega światełko w tunelu. "Turniej Czterech Skoczni się zakończył. Jestem dumny z drużyny, z progresu, który poczyniła przez cały turniej. Dziś po raz pierwszy w sezonie pięciu naszych skoczków zapunktowało. Wiem, że zabrakło czołowych lokat, ale główna różnica polega na tym, że teraz ich zajęcie jest możliwe. Moment, w którym któryś z moich podopiecznych odda dwa dobre skoki i uplasuje się w czołowej dziesiątce, nadejdzie" - deklarował przed kamerą trener tuż po konkursie w Bischofshofen. Głos zabrał też Piotr Żyła, który za słabszą dyspozycję kadrowiczów niekoniecznie obwiniał szkoleniowca. "Thomas jest naprawdę dobrym trenerem. Potrafi też przemawiać do zawodników. I to jest dosyć istotne" - ocenił w rozmowie z Interią Sport. I dodał: W przebudzenie "Biało-Czerwonych" mocno chce wierzyć prezes Polskiego Związku Narciarskiego, Adam Małysz. Lecz nie przymyka przy tym oczu na niezbyt optymistyczną rzeczywistość. Nagły zwrot akcji tuż przed konkursem skoków w Polsce, Granerud sam oficjalnie potwierdza. Jednak przyjedzie Co dzieje się w polskich skokach? Nie brzmi to najlepiej. "Czas największych wyjadaczy jak Kamil, Piotrek i Dawid może się skończyć" Adam Małysz przyznaje, że aż tak kiepska dyspozycja polskich skoczków zaskoczyła i jego i innych działaczy. "Byliśmy przygotowani na to, że po tylu latach walki w czołówce, forma u chłopaków może nie być wysoka. Ale nikt nie przypuszczał, że wyniki będą aż takie jak obecnie" - mówi dla WP SportowychFaktów. Jedną z przyczyn może być psychika, mocno obciążana przy startach na tak wysokim międzynarodowym poziomie. W PZN-ie o tym wiedzą i zapewnili zawodnikom możliwość pracy z psychologiem. Niestety, na razie bez wymiernych efektów. Wyników nie ma ani u starszych, ani u młodych skoczków. Co więcej, już niebawem może trzeba będzie pogodzić się ze smutną rzeczywistością i tym, że Polacy nie tylko przez jeden sezon nie będą już stanowić o sile światowych skoków narciarskich. "Nie chciałbym tego, ale musimy być przygotowani, że czas największych wyjadaczy jak Kamil, Piotrek i Dawid, może się skończyć. Wiadomo, że będziemy robić wszystko, aby szybko ich zastąpić. Ale nie siedzimy w głowach ich następców, z niektórymi trudno jest porozmawiać i wyciągnąć, z czym mają problem" - wyjaśnia Małysz. Zapewnia, że federacja pod jego kierownictwem robi wszystko, by zagwarantować skoczkom oraz trenerom jak najlepsze warunki do treningów i rozwoju. Działania są wielotorowe, bo obejmują również doświadczonych zawodników, którzy od miesięcy nie mogą złapać stabilności. W tym momencie nie ma przy tym tematu zmian w sztabie szkoleniowym. Thomas Thurnbichler wciąż cieszy się dużym zaufaniem PZN-u. "Trzeba mu dać szansę. Rozpoczęliśmy długoterminowy projekt i wiedzieliśmy, że będą potknięcia. Przede wszystkim musimy szukać młodzieży, realizować połączony system, o którym wcześniej wspomniałem. Za parę lat chcemy zastąpić naszych najlepszych skoczków" - podsumowuje Adam Małysz. Stefan Horngacher dolał oliwy do ognia po TCS. Wbił szpilę Kobayashiemu