- Tam jest prawdziwe szaleństwo w ciągu dnia i cisza w trakcie meczu. Nikogo wtedy nie można spotkać. Ulice są opustoszałe, sklepy zamknięte. Istne szaleństwo - powiedział rozgrywający polskiej reprezentacji siatkarzy Łukasz Żygadło. "Biało-czerwoni" w Argentynie spędzili tydzień. W San Juan rozegrali dwa spotkania Ligi Światowej. - Tam każdy niesamowicie przeżywa to, co się dzieje w RPA. Widać to w każdym miejscu. Tam kibicem są wszyscy, każdy dom żyje piłką nożną. Na ulicach, wszystkich skrzyżowaniach można kupić koszulki, szaliki, gadżety, trąbki, czapki, flagi, a przecież mundial odbywa się na całkiem innym kontynencie - opowiadał Żygadło. Polacy w trakcie jednego z meczów grupowych mieli zaplanowany trening w hali. - Nikogo tam nie było. Żadnej obsługi, dozorcy, czy pracownika. Wszyscy siedzieli przed telewizorami, a jedynego Argentyńczyka, którego można było spotkać był Daniel Castellani, który po prostu nie miał wyjścia i musiał być z nami na zajęciach - śmiał się niespełna 31-letni siatkarz Trentino BetClic. Żygadło na co dzień nie jest kibicem piłkarskim. - Nie oglądam i nie śledzę rozgrywek, ale lubię sport na dobrym poziomie, dlatego staram się być na bieżąco z mistrzostwami świata w RPA. A za kogo trzymam kciuki? Za Argentynę - przyznał. Drużyna prowadzona przez Maradonę pokonała w niedzielę w 1/8 finału Meksyk 3-1 i w ćwierćfinale zmierzy się z Niemcami.