Damian Gołąb, Interia: To dla ciebie ważne, że w pierwszych dwóch meczach miałeś już okazję trochę pograć, poczuć z boiska atmosferę i klimat igrzysk olimpijskich? Łukasz Kaczmarek, atakujący siatkarskiej reprezentacji Polski: Jak najbardziej. Bardzo się cieszę, że miałem możliwość zagrać trochę z Egiptem i trochę z Brazylią. Jestem do dyspozycji trenera kiedykolwiek mnie potrzebuje: czy to na podwójną zmianę, czy wejście indywidualne za Bartka, czy na podwyższenie bloku. Jesteśmy drużyną, kolektywem. Jesteśmy tutaj po to, by pomagać sobie w każdym momencie. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak każdy w reprezentacji jest ważny, by osiągnąć końcowy sukces. Spotkanie z Brazylią kosztowało dużo nerwów? - Na pewno była to "nerwówka", ale nasza reprezentacja jest przystosowana do tego, by grać takie mecze. Ma wielkie doświadczenie, bo wiele takich spotkań jako reprezentacja rozegraliśmy. Wielu z nas rozegrało też sporo emocjonujących dreszczowców w klubowych rozgrywkach. To spotkanie napawa optymizmem, patrząc na to, jak wróciliśmy do tego meczu, mimo nie najlepszego początku. Siatkówka hitem igrzysk olimpijskich. Kibice zaskakują nawet Polaków Łukasz Kaczmarek docenia igrzyska w Paryżu. "To dla mnie nowość" Włochów ustawiasz półkę wyżej od Brazylii? - Myślę, że to dwie porównywalne drużyny. Uważam, że Włosi i Brazylijczycy mają podobny styl grania. Grają mocną zagrywką. Jedyne, czym się różnią, to rozgrywający. Grając przeciwko Brazylii, widzieliśmy, że była delikatna luka w bloku na prawym skrzydle - czy to z Bruno Rezende, czy Fernando Krelingiem. Włosi nie mają żadnego słabego punktu w bloku, czy to Simone Giannelli, czy Yuri Romano, czy lewe skrzydło. Blok mają więc lepszy niż Brazylijczycy, w pozostałych elementach wyglądają podobnie. Zerkacie na to, jak może się ułożyć tabela, która zdecyduje o waszym rywalu w ćwierćfinale? - Nie, to w ogóle nas nie obchodzi. Skupiamy się na tym, co tu i teraz, na meczu z Włochami. Nikt z nas nie kalkuluje, nie analizuje, na kogo moglibyśmy trafić. Jeśli chcemy być mistrzami olimpijskimi, musimy wygrać z każdym. Jak wypadają igrzyska w Paryżu w porównaniu z igrzyskami w Tokio? Jest dużo różnic? - Tak, różnic jest wiele jeśli chodzi o cały klimat. Na trybunach mogą być kibice, możemy wprowadzić swoją najbliższą rodzinę, partnerki, by zobaczyły klimat wioski olimpijskiej, jak mieszkamy. Nasi najbliżsi mogą nas wspierać na meczach. A na trybunach jest mnóstwo różnych narodowości. To dla mnie nowość, zazwyczaj na naszych spotkaniach wszędzie byli Polacy i nasz doping był najgłośniejszy. Tutaj jest wielu Polaków i bardzo to doceniamy, słyszymy, ale na meczu z Brazylią było też bardzo wielu Brazylijczyków. I to nie tylko kibiców, ale też wielu sportowców, którzy przyszli wspierać swoich rodaków. Na pewno klimat jest inny niż w Tokio. To coś pięknego, że gramy o godz. 9, a hala jest pełna. W takich warunkach dużo łatwiej się rozbudzić i grać na pełnych obrotach. Klimat całego otoczenia, kibiców, wygląda kompletnie inaczej niż w Tokio - tam było inaczej z wiadomych względów, covidowych. A jeśli chodzi o poziom organizacji tego turnieju, jest bardzo podobny. Wioski wyglądają bardzo podobnie. Rozmawiał w Paryżu Damian Gołąb