Konfrontacja z Włochami decydowała o tym, kto zajmie pierwsze miejsce w grupie B. "Biało-Czerwoni" zaliczyli najsłabszy występ w Paryżu i polegli z kretesem 1:3 (15:25, 18:25, 26:24, 20:25). Momentami na parkiecie oba zespoły dzieliła drastyczna różnica skuteczności. - Stawialiśmy opór, ale może przez fakt, że mieliśmy pewny awans do ćwierćfinału, w jakimś tam procencie troszeczkę byliśmy głową gdzieś indziej. Daliśmy jednak z siebie maksa na boisku i odcinamy ten rozdział fazy grupowej - tłumaczy Kamil Semeniuk, w rozmowie z polskimi dziennikarzami obecnymi w Paryżu. Włosi rzucili polskich siatkarzy na deski. Bolesne ciosy, ale jest promyk nadziei Znów zaczyna się mówienie o klątwie. Polska spróbuje przełamać ćwierćfinałowe fatum W przypadku zwycięstwa nad Italią rywalem ekipy Nikoli Grbicia w boju o półfinał byłaby Japonia. Trzeba będzie jednak stawić czoło rewelacyjnej w tym turnieju Słowenii. - Koncentrujemy się na meczu ćwierćfinałowym, bo teraz się zaczyna prawdziwe granie. Kto przegrywa, ten odpada, więc dajemy maksa. Ile trzeba będzie, tyle damy na boisku serducha, potu, krwi, żeby przejść tę barierę ćwierćfinałową - zapowiada Semeniuk. Słowo "bariera" nie pojawia się tutaj przypadkowo. To było do przewidzenia. Faza ćwierćfinałowa to na igrzyskach prawdziwy koszmar "Biało-Czerwonych". Czy tym razem uda się ją przebrnąć? Mit o klątwie nie do przełamania najwyższa pora... wykasować ze świadomości na dobre. - Klątwa? Nawet nie chcę o tym wspominać i nie myślimy o tym. Wychodzimy na boisko, bijemy się, ile fabryka dała z chłodną głową w odpowiednich momentach i ja głęboko wierzę, że przejdziemy dalej. Będziemy się ze Słowenią bić jak bokserzy i zobaczymy, kto pierwszy będzie leżał - zachowuje bojowy nastrój Semeniuk. Początek meczu ze Słowenią w poniedziałek o 9:00 rano.